środa, 16 października 2013

17.To tylko wypadek samochodowy.

rozdział nie jest sprawdzony sprawdze go jutro
-----------
Justin's Pov 
Siedziałem z chłopcami w kuchni omawiając postępy naszego planu kiedy zadzwonił mój telefon.
-No odbierz.-przewrócił oczami Beau po czym wyjąłem telefon z kieszeni i przycisnąłem go sobie do ucha.
-Jesteś mi bardzo potrzebny. Musisz mi pomóc.-przez telefon słychać było jej 
płacz.
-Ale o co chodzi? Wszystko w porządku? Megan co jest?-pytałem zdezorientowany.
-Proszę przyjedź po mnie na-przerwała jakby się zastanwiała nad swoim położeniem-...do tego dużego parku. Kurwa nie pamiętam jak się nazywa!
-Nie ważne. Chyba wiem, o jakim miejscu mówisz. Przy tej galerii?
-Tak to tu.
-Poczekaj zaraz będę.-powiedziałem i rozłączyłem się.
Szybko podbiegłem do wieszaka gdzie znajdywała się moja skurzana kurta i zwinnym ruchem nałożyłem ją.
-Co się stało?-usłyszałem głos jednego z chłopców.
-Megan mnie potrzebuje.
Usłyszałem jak ktoś chichocze i wyszłem.
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w miejsce, które mi wskazała.
Po około 10 minutach jazdy dostrzegłem ją nieruchomo siedzącą na ławce.
Trząsła się. Nie wiem czy z zimna czy ze strachu.
Zatrzymałem samochód i ruszyłem w jej strone. Ukucnąłem przed nią i lekko uniosłem jej podbrudek. Jej wargi były całe we krwi. Przetarłem kciukiem znajdującą się na nich ciecz zdając sobie sprawe z tego, że Megan uważnie mi się przygląda.
Próbowałem się dowiedzieć co i kto jej to zrobił lecz nie chciała o tym mówić, a ja nie chciałem jej do tego zmuszać tym bardziej, że była w nienajlepszym stanie.
~~**~~


Zaraz po tym jak odwiozłem Megan wróciłem do domu. Zamierzałem dokończyć rozmowe z reszą Nixon, którą przerwał telefon od Collins lecz kiedy weszłem do pokoju nikogo już tam nie było.
Najwyraźniej poszli spać. Dobrze, że zdąrzyłem im wcześniej powiedzieć żeby zmyli się gdzieś na czas kiedy będziemy razem omawiać ten cały referat. 
"Co się stało?" to pytanie ciągle chodziło mi po głowie. Dlaczego nie zadzwoniła do swojego brata jeśli była w potrzebie, a co jest dziwniejsze dlaczego zadzwoniła do mnie? 
Czy ona naprawde wierzy mi do tego stopnia? 
Tak właściwie to po co ja po nią jechałem? Mogłaby tam zginąć, a ja bym miał czystą karte i nie obciążone sumienie.
Pogubiłem się. Tak bardzo się pogubiłem. Nerwowo przeciągnąłem palcami po włosach zdając sobie sprawe, która jest godzina. Muszę jutro znowu iść do tej popierdolonej budy chociaż...jeśli jej tam nie będzie to po chuja ja mam tam być.
                                       
   Następnego dnia.

 Megan's Pov

Jak zawsze obudził mnie budzik.
Tylko, że tym razem nie potrzebnie gdyż nawet nie wybierałam się do szkoły.
Jedyny plus tego wczesnego wstania jest taki, że miałam czas by przemyśleć co powiedzieć Max'owi i troche się ogarnąć. Chodź wiedziałam, że nie wyglądam najlepiej.
Jedno wiedziałam na pewo musze skończyć bać się Michaela nie potrzebnie łudziłam się, że on się zmienił. Trudno mój błąd. Muszę pogodzić się z tym, że ten skurwysyn nigdy nie zostanie ukarany za to co mi zrobił.
Ledwo co wstałam z łużka i na tyle szybko na ile ból mi pozwalał poszłam do łazienki. Po raz pierwszy od kilku godzin odważyłam się zobaczyć w lustrze.
To był jeden z najstraszniejszych widoków w moim życiu.
Miałam całe usta we kri co oznacza rozciętą warge, miejsce przy oku robiło się fioletowe więc zaraz pojawi się śliwa.-pomyslałam.
A o ciele to ja już nie wspomne. 
Wzięłam długi prysznic po czym wysuszyłam włosy.
Chciałam by jak najbardziej opadały mi na twarz by przynajmniej troche zakryć pojawiający się fioletowy ślad.
W dodatku nałożyłam na twarz tyle makijarzu, że będą mi go musieli zerwać operacyjnie.
Ubrałam się w szary sweter, który wygrzebałam w szafie i pare czarnych rurek.
Wszystko tylkoby Max nie widział przynajmniej 1/3 moich ran.
Kontynuowałam przeglądanie się w lustrze kiedy do pokoju wszedł mój brat.
-Hej młoda ty nie powinnaś być już w szkole?-zapytał.
-Dziś nie ide.
-A to niby-przerwał i zaczął się mi przyglądać.-ja pierdole Megan co to jest?-przejechał palcem po mojej lekko ujawniającej się spod makijażu śliwie.-A to?-pokazałam na moją spuchniętą wargę.
-To nic Max nie przejmuj się.
-Jak mam się kurwa nie przejmować jak mojej młodszej siostrze coś się stało, a ja nie wiem co?!
-Wczoraj na drodze zaatakował mnie jakiś mężczyzna...
-Czy on był mniej więcej mojego wzrostu, miał włosy postawione na żel, miał na sobie skurzaną kurtke...
-Max!-krzyknęłam. 
-Megan to ważne zastanów się.-powiedział spokojnie.
-Nie on wyglądał zupełnie inaczej, ale co to ma do rzeczy czy ty dasz mi skończyć?-jego milczenie uznałam za zgode.-Bo on nie chciał mnie pobić.-starałam się doprowadzić do tego by nie szukał zmyślonge przeze mnie mężczyzne.-On chciał ukraść mi pieniądze, ale nie chciałam mu ich dać więc kopnęłam go w krocze i zaczęłam uciekać jednak nie rozejrzałam się przebiegając przez droge i zostałam potrącona. Naszczęście nic takiego mi się nie stało. Zadzwoniłam po Anne i ta przywiozła mnie do domu. Bo o szpitalu nawet nie było mowy.
-Dlaczego nie zadzwoniłaś po mnie? Dlaczego mi nic o tym nie powiedziałaś?
-Wiem, że mi nie ufasz nie chciałam tego jeszcze bardziej pogłębiać.
-Oj siostrzyczko.-objął mnie swoimi ramionami.-To nie tak, że ci nie ufam po prostu się o ciebie bardzo bardzo martwie, a co do tej kurwy co cię potrąciła znajde ją i zabije.
-Daj spokój. Nie masz szans żeby ją znaleźć ja nic nie pamiętam. Nie szukaj tej osoby. Jak wiesz karma jest suką sama się z tym kimś rozprawi.
-Masz racje. Przepraszam, że cię nie upilnowałem.
-Nie masz za co to moja wina.-wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.-Max...
-Tak?
-Będziesz tak miły i mnie już póścisz bo mnie wszystko boli.
-Może jednak zawiedźć cię do szpitala?-oddalił się ode mnie.
-Nie ma mowy. Poleżę i do wieczora będę zdrowa zobaczysz. Tak apropo to idę dziś wieczorem do Anne...
-Nie ma mowy.
-Że co? Musimy odrobić lekcje. Musi mi dać notatki z dzisiaj.
W tym momencie przypomniło mi się, że Anne jest chora i modliłam się by nic nie strzeliło Max'owi do głowy i żeby do niej nie zadzwonił.
-Nie pójdziesz, ale pojedziesz. Powiedz Anne, że ma pociebie przyjechać i ciebie odwieźć żebyś nie włuczyła się sama po nocy.
-Dobrze nie ma problemu.-uśmiechnęłam się słabo.

~***~

"wychodź już czekam na Ciebie tam gdzie zawsze :)"

Kiedy przeczytałam sms-a wsadziłam telefon do torby po czym nałożyłam buty i kurtke i wyszłam z domu. Odwróciłam się by zobaczyć czy nikt mnie nie wiedzi i wieszłam do samochodu Bieber'a.
-Hej.-powiedziałam.
-Cześć. Megaaannn?
-Oh tak? 
-Powiesz mi co się wczoraj stało?-zrobił mine szczeniaczka.
-Przestań.-zaśmiałam się.
-No proszę.
-Dobrze, ale najpierw odjedź jesteśmy za blisko mojego domu. Może od razu pogadamy o tym u ciebie?
-Jak dla mnie może być.-szczerze się uśmiechnął.
~~***~~
-Od kąd tylko wyjechaliśmy mój bohater-tak właśnie tak go będę teraz nazywać.- nieznośnie stukał palcami o kierownice. Jestem zazwyczj cierpliwa i nie tak łatwo mnie wkurwić, ale w tamtel chwili miałam ochotę przybić mu piątkę. Tak właśnie patelnią w twarz.
-Ugh nie wytrzymasz co nie?
-Nie chyba nie.-zachichotał.
-Wczoraj potrącił mnie samochód.-powiedziałam, a on parsknął.-To nie jest śmieszne!
-Śmieszne to nie jest, ale czy ty myślisz, że jestem na tyle głupi by w to uwierzyć.
O NIE.
-Myślisz, że nie wiem, że to wszystko co się wczoraj stało jest związane z tym kolesiem co odbierał Cię ze szkoły.
-To skoro wiesz to po co się pytasz?
-Chce wiedzieć co się dokładnie stało.
-Tak bardzo Ci na tym zależy? Ok! To mój chłopak od bardzo dawna. Jestem z nim tylko dlatego bo się go boje. Za każdym razem gdy mu coś się nie podoba, najmniejsza żecz od wyłądowuje swój gniew na mnie. Boję sięgo tak cholernie się go boje. Wczoraj też mnie pobił. Zgadnij przez co. Przez to, że napisałeś do mnie sms-a. Ubzdurał sobie, że ja i ty jesteśmy razem, że go zdradzam. Ale mam już tego dość. Nie mam zamiaru z nim być i znajde sposób by z nim zerwać.-kiedy skończyłam mówić zorientowałam się, że po policzku spłynęło mi kilka łez, a my już dawno staliśmy pod (tak myśle) jego domem.
-Przepraszam nie wiedziałem.-czy to jest jakiś dzień przepraszania Megan?
Odpiełam pasy przez co odkryłam sporą część mojej posiniaczonej szyji.
-Cz on co to też..-najwyraźniej go zamurowało, ale to nic dziwnego w końcu żadko sięzdarza, żeby chłopak tak mocno bił swoją dziewczynę, którą jak mówi kocha.
-Tak.-spóściłam głowę. 
Po chwili poczułam jego dłoń, delikatnie wędrującą wzdłóż zasinienia na mojej szyji dokładnie jej się przyglądając.
-Jak można coś takiego zrobić jakiej kolwiek dziewczynie?-pokręcił głową po czym złożył na niej delikatny pocałunek.
-------------------------------------
@AskTheSmile
czytam=komentuje
no ej sorki, że mnie tak długo nie było, ale za to macie teraz długo rozdział i kolejne 4 mam już napisane hehehehe.
WIĘC KOLEJNY RACZEJ BĘDZIE W SOBOTE-NIEDZIELE.
Dziękuję za 35k wyświetleń love u

o i mam prośbe jak ktoś czyta moje ff i robi szablony lub nagłówki na bloga to czy mógłby zrobić i na mól blog?
możecie wysyłaś na mój tt lub zostawić link w komentarzu 

sobota, 21 września 2013

16. Ludzie się nie zmieniają.

Megan's Pov 

-Nic tylko byś się czepiała.-warknął.-Jak Ci coś nie pasuje to możesz już sobie iść.
-Ale Michael..
-Czego?
-Nie mam pieniędzy. Jak mam wezwać taksówkę? Nie dam rady iść taki kawał drogi pieszo.-powiedziałam cicho.
-Aaa więc ty jednak chcesz wyjść i mnie zostawić? Mówiłem to na żarty, ale skoro tak uważasz to spierdalaj.-zacisnął pięść.
-Przepraszam, nie chciałam żeby to tak zabrzmiało.

-Chodź-wstał podając mi rękę.
-Ale jeszcze nic nie zjedliśmy.
-Mówię chodź to chodź- podniósł ton swojego głosu po czym wstałam i złapał go za rękę. Poprowadził mnie z powrotem do samochodu, który szybko odpalił.
-Chcesz żebym Ci wybaczył?
-Tak.
-Naprawdę nikogo sobie nie znalazłaś pod moją nieobecność?
-Tak.
-Jest tylko jeden sposób żebyś mi to udowodniła.-uśmiechnął się.
-Jaki?
-Pojedziemy do mnie i...-oblizał usta.-Co ty na to?
-Dobrze.-zgodziłam się żeby nie potrzebnie go zdenerwować.
-Moja dziewczyna.-gwałtownie pocałował mnie w policzek.
-Taaaa.-przewróciłam oczami.
Ruszyliśmy w stronę domu Michaela. Mieszkał jakieś 10 minut drogi od kawiarni więc szybko znaleźliśmy się na miejscu.
Jego dom był ciemno brązowy, a w oczy żócały się śnieżno białe filary.
Dom jak dom.
Zaparkowaliśmy weszliśmy przez drzwi frontowe.
Przez całą drogę dostawałam sms-y jak nie od Anne to od Bieber'a. Cholera nie jestem małym dzieckiem. Jakoś sobie poradzę.
-Jesteś głodna?-zapytał.
-Nie.-powiedziałam zgodnie z prawdę chodź w restauracji też nic nie zjadłam. Wtedy on zamknął lodówkę i zaczął się do mnie przybliżać.
-Oj Megan jak mi ciebie brakowało.-szepnął mi do ucha następnie delikatnie je przygryzł.
-Yhm- przygryzłam wargę. Robiłam to zawsze gdy czułam zakłopotanie.
Michael podsadził mnie bym usiadła na jednej z szafek po czym złożył na moich ustach namiętny pocałunek, który ja odwzajemniłam. Nie powiem, całować to on potrafił.
Przeniósł pocałunki na moją szyję wcześniej odgarniając moje włosy na jedną stronę.
Chwilę później wziął mnie na ręce i ruszył po schodach na górne piętro. Weszliśmy do jego (tak myślę) pokoju gdzie położył mnie na łóżku, a sam zajął się zdejmowaniem z siebie koszulki. Jego tors zawsze robił na mnie i wszystkich innych dziewczynach olbrzymie wrażenie.
Zanim się obejrzałam leżał  na mnie coraz bardziej zbliżając swoje usta do moich. Czułam jak jego silne, ciepłe dłonie błądzą pod moją koszulką.
 Kiedy robiło się gorąco mój telefon za wibrował tym samym zawiadamiając mnie, że dostałam nową wiadomość.
-Kurwa.-powiedział najwidoczniej zażenowany tą sytuacją.-Sprawdź kto to.
-To na pewno moja przyjaciółka Anne chce wiedzieć gdzie jestem.
-Jesteś tego pewna?-zapytał poważnie.
-Tak.-nie czekając dłużej chwycił mój telefon w dłoń następnie go odblokowując.
Widziałam tylko jak co jakiś czas przesuwa palcem po ekranie.
-Okłamałaś mnie.-warknął.
-Że co? Niby jak?
-Zdradziłaś mnie!-krzyknął.
-Nie prawda! Co ty wygadujesz?!
-Od kiedy to obcy ci facet pisze takie coś?-powiedział po czym rzucił mi telefon, na którym widniała wiadomość "Wszystko w porządku? Nic Ci nie jest?". Kurwa Bieber co ty najlepszego narobiłeś. Oczywiście był tam także sms "dobranoc".
Dla innych to nic dziwnego, ale nie dla niego on jest zdecydowanie za bardzo zazdrosny.
-To nie tak jak myślisz Michael. On jest tylko moim znajomym.
-Nie wierze jak możesz mnie zdradzać i kłamać prosto w oczy.-podszedł do mnie po czym ścisnął moją szczękę.
-Jesteś zwykłą, żałosną szmatą.-popchnął mnie na ścianę. Pchnięcie było na tyle mocne, że nie dałam rady utrzymać się dalej na nogach więc zsunęłam się prosto na ziemie.
-Ał- syknełam z bólu.
-Dziwka.-kopnął mnie w brzuch.
-Przestań proszę.-błagałam.
-Wstawaj!-krzyknął lecz nie dałam rady nawet się podnieść za co dostałam kolejne uderzenie gdzieś w okolice barków.
Kolejnych już nie liczyłam. Po protu zamknęłam oczy i przez łzy modliłam się żeby to wszystko się już skończyło.
Nagle wstał ze mnie i podniósł mnie tak, że stałam tuż przed nim.
-Wypierdalaj!-krzyknął pokazując na wyjście.
Nie czekając dłużej chwyciłam swoją torebkę i ostatkami sił wyszłam z jego domu.
Ból był niewyobrażalny i nie ustępował nawet na chwile.
Nie dałam rady iść dalej więc usiadłam na jakieś ławce.
Przecież nie mogę tutaj siedzieć całej nocy. Nie mogę poprosić Anne o pomoc bo jej tata by się w to zaangarzował, a po co mi zbędne problemy. Max'a też nie poproszę bo wszystko się wyda. Cholera czy naprawdę moim jedynym ratunkiem jest Bieber?!
No nic. Wyjęłam telefon z torebki przy tym jęcząc z bólu i wybrałam numer do kontaktu "dupek".
-Jesteś mi bardzo potrzebny. Musisz mi pomóc.
-Ale o co chodzi? Wszystko w porządku? Megan co jest?-pytał przerażony.
-Proszę przyjedź po mnie na-rozejrzałam się zdezorientowana. Przecież nie byłam w stanie powiedzieć na jakiej ulicy jestem.-...do tego dużego parku. Kurwa nie pamiętam jak się nazywa!
-Nie ważne. Chyba wiem, o jakim miejscu mówisz. Przy tej galerii?
-Tak to tu.
-Poczekaj zaraz będę.
Rozłączył się.
Niby go nienawidzę, ale i tak zawsze jest wtedy kiedy go potrzebuje. To jest na prawdę dziwne biorąc pod uwagę to, że nie wiem czego on ode mnie chce.
Przecież na pewno nie robi tego z własnej nie przymuszonej woli. Faceci tacy nie są.

Po kilku minutach przestrzeń na około mnie została rozświetlona. Podniosłam głowę i zobaczyłam nikogo innego jak mojego bohatera? Haha być może, ale prawdą jest to, że umarłabym tu żeby nie on.

Wysiadł z samochodu po czym szybko do mnie podbiegł. Ukucnął przy mnie dokładnie mi się przyglądając.
-Kto Ci to zrobił?- delikatnie przesunął kciukiem po mojej wardze. Dopiero zorientowałam się, że leciała mi z niej krew.

-Nie chce o tym teraz mówić. Zrozum.-popatrzyłam sięna niego błagalnie.

 -Dobrze porozmawiamy o tym jutro.-podał mi rękępomagając mi wstać. Chyba nie wiedział, że ta rozwalona warga to nie wszystko.

-Boli-powiedziałam pokazując na brzuch na co on popatrzył się na mnie z wyraźnym przerażeniem na twarzy.

-Poczekaj pomogę Ci.-powiedział po czym zaniósł mnie do samochodu.

~~***~~

 Praktycznie przez całą drogę nikt nie odezwał się nawet słowem co było mi na rękę bo nie chciałam się tłumaczyć w takim stanie. Na pewno bym wszystko wypaplała.

-Dasz rade dojść sama do domu? Czy może Ci pomóc?-zapytał.

-Spokojnie. Dam rade.-uśmiechnęłam się słabo.-Bardzo Ci dziękuję. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.

-Nie ma za co. Wszystko dla eghh przyjaciół.-zaśmiał się.

-Nie wiem czy dam rady iść do szkoły, ale nasze spotkanie jest aktualne. Musimy w końcu zacząć ten projekt.

-Może lepiej będzie jak zostaniesz w domu jesteś cała obolała.-zaśmiałam się na niego słowa. Chociaż to było urocze.

-Do jutra.- zawachałam się, ale ostatecznie dałam mu buziaka w policzek i wyszłam.

Szczerze? To ledwo co doszłam do tego domu. Nie mówiąc już o tym jak bardzo musiałam się starać by Max mnie nie zobaczył. Chciałam położyć się i dopiero jutro przemyśleć to jak wyjaśnię Max'owi, że jestem taka poobijana. 

Nie miałam zamiaru nawet patrzeć w lustro. Bałam się tego co tam mogę zobaczyć.

Jedno wiem na pewno i o tym zawsze pamiętajcie. 

Ludzie się nigdy nie zmieniają.

-----------------

@AskTheSmile

czytam=komentuje

DZIĘKUJĘ ZA 1000+ komentarzy na blogu!!!!

WRÓCIŁAM DO PISANIA.

czwartek, 29 sierpnia 2013

15. Czyżby się zmienił?

Napisz komentarz. I uprzedzając wasze pytania po co mi komentarze toooo karmie nimi rodzine  ;)
O i założyłam nową stronę gdzie możecie zadawać mi pytania itd. zachęcam odpowiem na wszystko ;)  Klik
------------
Megan's Pov

Całą noc co jakiś czas się budziłam. To chyba z tych nerwów. Strasznie boję się spotkania z Michael'em. Dawno się nie widzieliśmy kto wie może on nauczył się panować nad swoim gniewem, a ja nie potrzebnie się przejmuję.
Popatrzyłam na zegarek.
"Nie wierzę obudziłam się o tej porze co powinnam żeby nie spóźnić się do szkoły".-pomyślałam.
Wsunęłam na nogi kapcie i poszłam wziąć prysznic. Następnie uczesałam włosy, które pozostawiłam rozpuszczone, nałożyłam makijaż starając się zakryć swoje niedoskonałości po czym otworzyłam szafę i zaczęłam wybierać odpowiednie ubrania.
Pomyślałam, że jeśli mam się spotkać z Michael'em to nie mogę nakładać żadnej sukienki, ani nic  cienkiego. Nałożyłam dżinsowe rurki, szeroką bluzę, a na nogi adidasy za kostkę.
Zeszłam na dół do kuchni i zrobiłam sobie śniadanie po czym je zjadłam.
Zauważyłam, że Max i chłopcy jeszcze śpią to coś dziwnego bo zawsze budzą się przede mną, ale w końcu ja wstałam dziś dużo wcześniej.
Ponownie spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że Anne o tej porze zawsze jest już i mnie.
Postanowiłam zadzwonić do niej i zapytać się dlaczego jeszcze jej nie ma.
Usłyszałam dwa sygnały po czym dziewczyna odebrała telefon.
-Halo. Megan?
-Dlaczego Cię jeszcze nie ma?
-Właśnie miałam do ciebie dzwonić bo mniej więcej o tej porze wstajesz.-przewróciłam oczami.-Przepraszam, ale bardzo się źle czuję i nie dam rady siedzieć dziś na lekcjach.
-Dobrze Anne to odpoczywaj, a mną się nie przejmuj pójdę pieszo. Spacer dobrze mi zrobi.-powiedziałam szczerze.
-To jak chcesz zdążyć to już lepiej zacznij maszerować.-zaśmiała się słabo.-Powodzenia w szkole.
-Dziękuję.-odpowiedziałam sarkastycznie po czym się rozłączyłam.
Wzięłam swoją torbę i wyszłam z domu.
Kierunek szkoła.
~~***~~

Ja pierdole nie ma szans żebym zdążyła na pierwszą lekcję, która zaczyna się za 7 minut, a ja nie przeszłam nawet połowy drogi.
Jestem zrozpaczona gdyż ominę matematykę.-wyczuj sarkazm.
Zanim dojdę do szkoły będę wyglądała jak pół dupy zza krzaka. Anne czy ty nie miałaś kiedy zachorować?
Gdy byłam już tylko 1 kilometr od szkoły usłyszałam za sobą, nadjeżdżający samochód.
Szłam dalej kiedy zauważyłam, że samochód wyprzedził mnie i zatrzymał się kilka metrów dalej.
Znów on.-pomyślałam widząc wysiadającego Bieber'a. Nie zrozumcie mnie źle ja go już nie nienawidze tylko Michael wyraźnie powiedział, że nie chce mnie już z nim widzieć.
-Co tutaj robisz nie masz przypadkiem teraz lekcji?-zapytał.
-Idę na lekcje. Anne zachorowała więc za bardzo nie miałam wyjścia.
-To może cie podwieźć?
-Przeszłam 4 kilometry został mi tylko jeden. Chce wytrwać do końca.-zaśmiałam się.
-To ja dotrzymam Ci towarzystwa.-uśmiechnął się ukazując swoje białe zęby.
Kiedy chciałam już powiedzieć, że wole iść sama było już za późno. Zamknął swój samochód po czym dalej zaczęliśmy iść.
-A ty dlaczego nie jesteś w szkole?-zapytałam.
-Mam pierwszy w-f.
-Więc..?
-Nie chodzę na w-f. Mam wyjebane na to.
-Aha ok.
-To jeśli dziś nie możesz się ze mną spotkać by omówić nasz referat to może jutro?
-Po szkole?
-Jasne.
-Tylko gdzie my z tym się zabierzemy? Mój dom raczej nie wchodzi w grę.
-To możemy spotkać się u mnie.-zaproponował.
-Tak właściwie to gdzie ty mieszkasz?
-Zobaczysz jutro.-zaśmiał się.
-Mieszkasz sam?
-Tak. Spokojnie nie zgwałcę się.- powiedział. Najwyraźniej wyczuł moje zmieszanie.
-Wiem o tym.
~~***~~

Codziennie lekcje mi się dłużyły, ale dziś kiedy tego potrzebowałam one minęły szybciej niż zazwyczaj.
Zanim się obejrzałam stałam na szkolnym parkingu wypatrując Michael'a.
-Zdaję mi się czy się denerwujesz.-usłyszałam głos Bieber'a.
-Zdaję Ci się.-odpowiedziałam kiedy ujrzałam, że od dłuższego czasu nerwowo przytupuję nogą.
-Coś nie tak?
-Wszystko w porządku.
-Megan ktoś tu idzie.
-Hmmm-odwróciłam się i zobaczyłam Michael'a podążającego w naszą stronę z kwiatami.-Kurwa idź stąd proszę!
-Że co? Nigdzie się stąd nie ruszam.
-Spierdalaj proszę! Nie powinnam z tobą rozmawiać. Odejdź bo to mi się za to oberwie.-spojrzałam mu prosto w oczy.-Proszę.
Po czym chłopak odszedł, a jego miejsce zajął Michael. Wolałam udawać szczęśliwą dziewczynę by jeszcze bardziej go nie zdenerwować.
-Cześć! Tak bardzo tęskniłam.-rzuciłam mu się na szyję.
-Ja tak samo kochanie.-odsunął mnie lekko od siebie by złożyć nasze usta w namiętnym pocałunku.-Proszę to dla Ciebie.-wręczył mi kwiaty.
-Dziękuję nie musiałeś.-uśmiechnęłam się.
-Ale chciałem. Musimy chyba poważnie porozmawiać o tym chłopaku. Chyba mówiłem, że masz z nim nie rozmawiać.-zmienił swój ton głosu na poważny.
-Tak wiem, ale zrozum muszę z nim zrobić jedną pracę na francuski, od której bardzo zależy moja ocena na koniec semestru. Ja muszę zdać.-przytaknął głową na znak, że zrozumiał.
-Chodź zabieram Cię na kolację.-złapał mnie za rękę i razem poszliśmy do jego samochodu.

   ~~***~~
Jechaliśmy tak przez około 15 minut dowiadując się ciekawych faktów o sobie. W końcu nie widzieliśmy się tak długo.
Czy kocham Michael'a? Nie kocham go, ale najwidoczniej będę musiała spędzić z nim swoje życie. Tak. Właśnie do tego stopnia się go boję, że jestem gotowa poświęcić swoje życie na bycie z tym dupkiem.
On czasem potrafił być uroczy i romantyczny, ale to nie zdarzało się zbyt często.
-Jesteśmy już na miejscu.-westchnął zatrzymując samochód i następnie z niego wychodząc.
Zrobiłam to samo po czym ustałam przy jego boku. Staliśmy przy jakiejś wielkiej, ekskluzywnej restauracji, której nazwy nie byłam w stanie zapamiętać.
Niemalże, każdy kąt był oświetlony przez jakieś lampki lub światełka.
Trochę to nie w moim stylu.-pomyślałam jednak postanowiłam zachować to dla siebie żeby nie wzbudzić po drodze żadnej kłótni.
Wzięliśmy się za ręce po czym zaczęliśmy iść w kierunku wejścia.
-Ał- syknęłam- za mocno-powiedziałam pokazując na nasze splecione ręcę po czym on szybko puścił moją dłoń by spowrotem ją chwycić tym razem delikatnie.
W tym leżało 50% problemów. Był bardzo silny. Na tyle by najlżejszym, żartobliwym udeżeniem zrobić mi krzywdę, a ja zdecydowanie nie należę do najsłabszych.
Podeszliśmy do kobiety ubranej w elegancką, beżową sukienkę z włosami ułożonymi w idealny kok.
-Dzień dobry czym mogę służyć.
-Zarezerwowałem wczoraj stoik dla dwojga.
-Imię i nazwisko poproszę.
-Michael Brown.-powiedział po czym kobieta zerknęła na swoją listę by odnaleźć "mojego chłopaka".
-O tu jest. Proszę za mną.-powiedziała i poprowadziła nas do stolika.
Wow jednak on ma zdecydowanie więcej klasy niż Bieber. Chociaż sama nie wiem czy wolę to miejsce od McDonald's. Nie przywykłam do jedzenia i przebywania w takich eleganckich miejscach.
Czekaliśmy, aż podejdzie do nas kelnerka byśmy mogli złożyć zamówienie.
O nie. Eleganckie miejsce, a ja siedzę tak ubrana. Może dlatego wszyscy dookoła patrzą się na mnie jak na bezdomną. Nie pasuję tu.
-Mogłeś mi powiedzieć, że pojedziemy w takie miejsce to bym się inaczej ubrała.
-Daj spokuj nie wyglądasz tak żle.-o to mnie pocieszył.-Wyglądasz pięknie jak zawsze. Nawet nie wiesz jak tęskniłem za tym by móc cię codziennie widywać.-spojrzał mi w oczy na co nie mogłam się uśmiechnąć.
-A tak właściwie to nadal trenujesz boks?-zapytałam niesmiało.
-Megan-przeciągnął.-O co Ci znowu chodzi?
-No wiesz bardzo lubiłeś boks, ale później ci to odebrano.... 
-Tak wiem, ale do czego zmierzasz przecież mi możesz powiedzieć wszystko. Od kąt wróciłem widzę, że coś cię dręczy. Powiedz mi proszę.
-Boję się...
-Czego?-zapytał zmartwiony.
-...że stary Michael wróci.
---------------------------------
@AksTheSmile
czytam=komentuje
Dziękuję za 77 komentarzy (((w końcu)))!!!!!!!! Mam cichą nadzieję, że liczba nie obniży się znów do 30.
30 k wyświetleń.!!!!
PARTY HARD LADIES

środa, 21 sierpnia 2013

14. Michael Brown.

Zostaw w komentarzu chociaż kropkę. Po prostu zostaw po sobie chociaż ten komentarz ;//
-------------------------------------------
Megan's Pov

"Cześć skarbie tęskniłaś?"
Już po pierwszych wypowiedzianych słowach wiedziałam kto to, ale dlaczego dzwoni?
-Halo Megan jesteś?-zapytał przez co zorientowałam się, że mój telefon wcześniej upadł na ziemie.
Podniosłam go i z powrotem przystawiłam do ucha.
-Michael po co dzwonisz?-starałam się ukryć swoje przerażenie.
-To co już nie mogę dzwonić do swojej DZIEWCZYNY.-podkreślił ostatnie słowo.-Ale masz racje dzwonię bo mam powód, a raczej niespodziankę.-zaśmiał się.-Zgaduj.
-Nie wiem nie mam pojęcia. Oświeć mnie.-wzięłam do ust kolejną frytkę.
-Wróciłem. Jestem w mieście.-w tym momencie mój świat oficjalnie się zawalił i wcale nie dlatego, że zakrztusiłam się frytką chociaż...to też.-Czemu nic nie mówisz? Cieszysz się?
-Jestem po prostu zaskoczona i tak bardzo się cieszę, że odebrało mi mowę.-zaśmiałam się nerwowo po czym ujrzałam, że Bieber ciągle mi się przygląda.
-I mam jeszcze jedną niespodziankę.-powiedział już mniej łagodniej.-Byłem u ciebie przed szkołą. Chciałem Cię odebrać, ale ty najwidoczniej już miałaś podwózkę.-syknął.-Kim on jest?
-To jest mój znajomy musimy zrobić projekt. To nikt ważny przysięgam.-w moim głosie było czuć desperacje.
-Pogadamy o tym jutro.-powiedział oschle.-Ja już muszę kończyć lepiej żebym więcej nie widział Cię w towarzystwie tego dupka. Jutro ja odbieram Cię ze szkoły.-powiedział.-O i Megan. Kocham Cię.
-Tsa.-mruknęłam sama do siebie.-Ja Ciebie też.
Rozłączyłam się.
Kurwa mam jednym słowem przejebane. 
Historia sprzed dwóch lat się powtarza. To wtedy poznałam Michael'a. Był ode mnie starszy o rok, a w dodatku zabójczo przystojny cóż zakochałam się. Niestety bycie z nim okazało się największym błędem w moim życiu. Na pierwszy rzut oka wydaję się być miłym chłopakiem, ale on jest prawdziwym potworem.
Kiedy tu mieszkał uchodził za jednego z najlepszych bokserów jakiego tutaj widziano. Pracował jako instruktor samoobrony. Uczył dzieciaki, młodzież, a czasem nawet dorosłych walki.
Niestety działalność upadła, a on został zwolniony. Dopiero wtedy dowiedziałam się, że ma problemy z samokontrolą i boks był czymś co pozwalało mu się wyluzować, ale on to stracił.
Wtedy było już za późno.
Od tamtej pory wyładowywał się na mnie.
Po całym zdarzeniu oczywiście prosił mnie o przebaczenie i przysięgał, że już nigdy tego nie zrobi, już nigdy mnie nie skrzywdzi lecz nie dotrzymywał obietnic.
Max nie pozwolił mi się widywać z chłopakami więc nasz związek zachowywałam w tajemnicy. Nikt o prócz nas o tym nie wiedział i nadal nie wie.
Na początku było łatwo. 
Wciskałam mu, że zostałam po lekcjach lub idę do biblioteki, ale kiedy Michael zaczął stosować przemoc było dużo trudniej. 
Raz nie udało mi się zatuszować siniaków. Pod wpływem chwili powiedziałam Max'owi, że zostałam napadnięta. Miałam później wyrzuty sumienia gdyż obiecał mi, że ich znajdzie i zabije. Razem z chłopakami szukał ich tydzień non stop do czasu, aż poprosiłam go żeby z tym skończył.

Najgorsze jest to, że nie mogłam z nim zerwać. Bałam się. Nadal się boję.
Kiedy miałam już o wszystkim powiedzieć bratu on po prostu mnie zgwałcił. Chociaż nie wiem czy można to nazwać gwałtem. Nie mogłam mu odmówić.
Wtedy wstydziłam się to wszystko wyznać Max'owi uznałby mnie za zwykłą dziwkę.
Dlatego skakałam z radości kiedy Michael musiał wrócić do Australii-państwa w którym się urodził.
Nie sądziłam, że wróci..przynajmniej miałam taką nadzieję.
-Megan wszystko w porządku?-z rozmyśleń wyrwał mnie głos Bieber'a.
W ogóle zapomniałam, że on tu jest.
-Tak wszystko jest ok.-uśmiechnęłam się słabo.
-Kto to dzwonił?
-Nie ważne. Stary znajomy.
-Wyglądałaś jakbyś się bała.
-Przestań.-syknęłam.-Możesz mnie już odwieźć do domu?
-Ale przed chwilą co przyszliśmy i prawie nic nie zjadłaś.-pokazał na tacę nadal przepełnioną jedzeniem.
-Trudno. Chcę wracać do domu.-powiedziałam stanowczo.
-Jak chcesz.-wstał z miejsca i nie oglądając się za mną ruszył do samochodu.

~~***~~
Jechaliśmy już jakieś 30 minut, a on nie odezwał się do mnie ani słowem.
-Przepraszam.-powiedziałam cicho z nadzieją, że mnie usłyszał i nie będę musiała tego powtarzać.
-Ale za co?-zmarszczył czoło.
-Że chce tak szybko jechać do domu.
-Aha. Nie masz za co. Rozumiem.-uśmiechnął się tak jakby na siłę.
-Jak Ci tak bardzo na tym zależy to słuchaj. Mamy zrobić prace razem więc będziemy musieli się bardzo często spotykać. Jeszcze będziesz błagał żebym dała Ci spokój i pojechała do domu.-zaśmieliśmy się zastępując tym cisze wypełniającą samochód.
-Nie sądzę. To co jutro zaczynamy referat?
-Ugh przepraszam jutro nie mogę jestem zajęta...-odwróciłam głowę w stronę szyby żeby ukryć swoje cierpienie.
-Jasne to zaczniemy kiedy indziej, ale powiedz mi kto to dzwonił.
-Nie mogę...
-Dlaczego?
-To zbyt osobiste. Może następnym razem.-uśmiechnęłam się kiedy zobaczyłam znajomą mi ulice.
-Niech zgadnę mam Cię tu wysadzić.
-Tak.
-Ale to trochę daleko, a jest strasznie późno. Odprowadzę Cię.
-Dziękuję, ale wole iść sama.-szczerzę się uśmiechnęłam.
-To może dasz mi swój numer żebym mógł się upewnić, że doszłaś cała i zdrowa.-przygryzł wargę.
-Jasne.-wyciągnęłam swój telefon po czym na wzajem wpisaliśmy do nich swoje numery.
-Do zobaczenia jutro...dupku.-zaśmiałam się po czym czekałam na odpowiedź jednak on się nie zemścił odpowiedział mi zwykłym "dobranoc".
Wyszłam z samochodu następnie zamknęłam drzwi i szybko pobiegłam w stronę domu.
Otworzyłam drzwi po czym cicho zdjęłam buty bluzę gdyż było już późno, a ja miałam nadzieję, że chłopcy już śpią.
Już miałam otwierać swój pokój kiedy na na swoim ramieniu poczułam czyjąś dłoń.
-Kurwa Max wystraszyłeś mnie.-odwróciłam się ledwo dysząc.
-Gdzie ty byłaś?!
-U Anne.-skłamałam. Nie chciałam wywoływać zbędnych kłótni.-Przez najbliższe trzy tygodnie będę często u niej bywała.
-Dlaczego?
-Mamy do napisania razem referat.
-Aha jasne. To wiesz, że możesz ją też tutaj zapraszać?
-Tak wiem, ale jej rodzice rzadko bywają popołudniami w domu więc u niej mamy spokój.-powiedziałam coraz bardziej brnąć w kłamstwa.
-Jest już późno, a ty masz jutro szkołę lepiej idź spać.-przytulił mnie.-Dobranoc.
-Dobranoc.-odpowiedziałam i weszłam do pokoju następnie zamykając drzwi.

~~***~~
Kiedy już zasypiałam usłyszałam wibracje mojego telefonu.

"Masz jedną nieodebraną wiadomość od dupek"

Hahaha nie wierzę, że zapisał mi siebie pod nazwą "dupek", ale nie dziwie się często tak do niego mówię.

"Żyjesz?"

"Właściwie to umieram z braku snu... "
Odpisałam mu na sms-a po czym dostałam kolejnego.

"Dobranoc."

Dziwne. Mam wrażenie, że stajemy się przyjaciółmi.
Nie odpisując nic zasnęłam.
---------------------
czytam=komentuję

A więc jak zauważyliście coraz częściej dodaje rozdziały <brawa>
Aleeeee zauważyłam, że jak dodaje co 2-3 tygodnie i krótkie to mam więcej komentarzy więc kolejny rozdział za 2-3 tygodnie?
Wam się nie chce komentować=mi się nie chce pisać.
To przykre jak jest coraz mniej komentarzy coraz częściej myślę nad tym żeby skończyć pisać "Revenge".

Kocham Harrego i nie chce go urazić tym, że to on jest Michael'em.
To tylko ff.

W "linkach" znajdziecie opowiadania, które czytam i polecam.

niedziela, 18 sierpnia 2013

13. "Tylko jedna randka".

2 tygodnie później

 Megan's Pov

-Anne przysięgam Ci, że jak dziś ten idiota się nie pojawi osobiście go uduszę.-powiedziałam wściekła zatrzaskując drzwi w samochodzie.
Jak on może nie chodzić tak długi czas do szkoły? Rozumiem, że był poobijany, ale 2 tygodnie?!
Zrobiłam za niego kilkanaście prac z francuskiego niektóre wydawały się nawet lepsze od tych co zrobiłam dla siebie. Ironia.
-Spokojnie Megan, może jest chory lub gdzieś wyjechał.-rzuciła zupełnie nie wiedząc o jego zadrapaniach.
-Mam to w dupie. Nie zrobię za niego ani jednej pracy więcej.
-Jak chcesz.-odpowiedziała oschle.
-Egh co znowu?
-Nic, a niby co miałoby być.
-Przecież widzę. Mów o co chodzi.
-Bo wiesz.-nieśmiało przygryzła warge.-Justin jest całkiem przystojny, sexowny i...
-Błagam nie kończ.-udałam odruch wymiotny.-Ale co mam ja z tym wspólnego?-zmarszczyłam czoło.
-Bo wiesz...-znów zaczęła tak samo.-Robiłaś mu prace tyle czasu i jakbyś robiła je do powrotu Justina to wisiałby Ci przysługę.
-On już mi ją wisi Anne.-wtrąciłam.
-Nie ważne.-ciągnęła.-Po prostu pomyślałam, że mogłabyś go namówić żeby się ze mną umówił no wiesz-wzięła głęboki wdech.- na randkę.
-Nie.-odpowiedziałam stanowczo.
-Dlaczego?-pisnęła niezadowolona.
-Bo to dupek. Jako twoja przyjaciółka nakazuje Ci trzymać się od niego z daleka, a już na pewno nie przyczynię się do tego żebyście byli razem.
-Megan. Proszę.-zrobiła minę szczeniaczka.-Tylko jedna randka.
-Najpierw jedna potem druga i zanim się obejrzysz wylądujesz z nim w łóżku.
-Megan czy ty mnie masz za dziwkę?-popatrzyła na mnie pytająco.-Nie ufasz mi?
-Nie Anne nie mam Cię za dziwkę i Ci ufam.
-Jeśli mówisz prawdę to się zgódź.-uśmiechnęła się wiedząc, że wygrała.
-Zgadzam się, ale nic nie obiecuję.
-Spokojnie zgodzi się wierzę w Ciebie.-zachichotała.
-Nie wierzę, że to robię.-wybełkotałam bardziej do siebie niż do niej.

Anne z Bieber'em. Anne z B i e b e r e m. Ja pierdole po co ja się godziłam na tą całą szopkę?
Już teraz nie mogę się wycofać. Obiecałam Anne, że przynajmniej go o to zapytam. Muszę dotrzymać słowa. Zawsze to robię.
Po co się denerwuję? Nie było go 2 tygodnie więc dlaczego akurat dzisiaj miałby się zjawić.
Najprawdopodobniej go nie będzie, a ja się nie potrzebnie przejmuję.
-Patrz! Jest.-Anne radośnie zapiszczała i odwróciła mnie w stronę parkingu. Kurwa Bieber.
Zawsze się zjawia wtedy kiedy jest to najmniej potrzebne.
Zanim się obejrzałam ruszył w naszą stronę.
-On tu idzie Megan.-Anne szybko poprawiła swoje włosy.-Jak wyglądam?
-Jak psychopatka.-Anne mocno uderzyła mnie w rękę.
-Ał!-syknęłam.-No co mówię prawdę.-odsunęłam się trochę w bok by nie mogła powtórzyć swojego ciosu.

Ubrany był w białą podkoszulkę, na którą zarzucił skórzaną kurtkę, jego czarne spodnie jak zawsze (jak już zauważyłam) były spuszczone tak, że ledwo zakrywały mu tyłek.
Kiedy był już bardzo blisko nas przeciągnął ręką po swoich idealnie ułożonych włosach i szeroko się uśmiechnął.
-Cześć dziewczyny.-powiedział na co Anne prawie zemdlała.
-Hej.-powiedziała po czym lekko dotknęła mnie w łokieć.
-Ugh. To jest Anne zapoznajcie się.-przewróciłam oczami, a oni na wzajem uścisnęli sobie dłonie.
-O Boże! Za 5 min zaczyna się lekcja, a ja mam w-f muszę się przebrać.-krzyknęła już w biegu.-widzimy się na przerwie Megan.
Zostałam tam sama z nim.
Nie miałam mu nic do powiedzenia właściwie to nie miałam nawet na to ochoty. Ruszyłam w stronę szkoły nie patrząc czy on wciąż podąża za mną czy nadal tam stoi.
-Megan. Stój!-krzyknął, ale nic sobie z tego nie robiłam.
Nagle złapał za moją rękę i szarpnął nią tak, że się odwróciłam. Byłam z nim twarzą w twarz.
-Czego ty kurwa chcesz?-wyrzuciłam ręce w powietrze.
-O co Ci chodzi?-powiedział spokojnie.
-Nie było Cię 2 tygodnie!
-Stęskniłaś się?-zaśmiał się sam do siebie.
-Idiota.-mruknęłam.-Musiałam za ciebie zrobić wszystkie prace z francuskiego rozumiesz?
-Oooo-najwyraźniej zrozumiał.-To w takim razie przepraszam. Jakoś Ci się odwdzięczę.
-Wypadało by.
-Zabiorę Cię po szkole do takiej restauracji. Okej?-najwyraźniej na prawdę było mu głupio.
Pomyślałam, że to będzie dobry moment na to by zaproponować mu randkę z Anne więc się zgodziłam.
                                                                       
 ~~***~~

Widzę, że pan Bieber zaszczycił nas swoją obecnością.-powiedziała radośnie pani Thorn.-W końcu będzie ktoś się udzielał na lekcji.-uśmiechnęła się na co "kolega" z ławki prychnął.
-Où étiez-vous?-zapytała nauczycielka.
-Non vos intérêts.-syknął.
Dlaczego on musi się popisywać swoim nienagannym francuskim? Nie ukrywam tego, że to zawsze ja byłam najlepsza...przynajmniej w tym przedmiocie.
Wymienili parę spojrzeń po czym pani postanowiła odpuścić.
-Pan dyrektor doszedł do wniosku, że uczniowie mają za mało prac domowych i ćwiczeń w grupach więc dziś zadam wam referat na wybrany temat dotyczący Francji.
-Czy referat ma być po francusku?-zapytał jakiś chłopak siedzący przy oknie.
-Nie. On ma być po mongolsku.-przewróciła oczami. Niby nauczycielka, a zachowuję się jak nastolatka.-W każdym bądź razie robicie go w parach tak jak siedzicie w ławkach.
-Że co kurwa?-powiedziałam głośniej niż miałam to w planach na co pani Thorn trochę się zdenerwowała, ale zaraz jej przeszło.
Na szczęście zadzwonił dzwonek na przerwę.
-Macie 3 tygodnie. Ta ocena będzie stanowiła 40% waszej oceny semestralnej postarajcie się.-oznajmiła zanim zdążyłam opuścić klasę.

 ~~***~~~

-To co jedziemy już?-zapytała Anne kiedy staliśmy na parkingu.
-Właściwie to.-nie dokończyłam ponieważ przerwał mi Bieber stojący tuż za nami.
-To co Megan jedziemy?-zapytał na co Anne spojrzała na mnie z obrzydzeniem.
-Anne pani z francuskiego zadała nam prace na 3 tygodnie i musimy nad nią popracować.-powiedziałam. Anne zerkała co jakiś czas na niego i na mnie nie wiedząc czy może mi wierzyć. Właściwie to ją okłamałam, ale nie chciałam żeby wyszło, że to ja idę na randkę z nim bo to było tylko spotkanie by mi się odwdzięczyć tak?
-Opowiem mu o tobie i zapytam o randkę.-szepnęłam pochylając się nad uchem Anne by Bieber nie mógł nas usłyszeć.
-Ok jedzcie szybko szybko.-zaśmiałam się na reakcje Anne.
Pożegnałam się z nią i razem ruszyliśmy do jego samochodu. Otworzył mi drzwi po czym okrążył samochód by znaleźć się na swoim miejscu.
-Do jakiej restauracji jedziemy?
-Zobaczysz.-uśmiechnął się i ruszył.
Jechaliśmy tak gdzieś z 30 minut przez nie znane mi ulice.
-Daleko jeszcze?-zaczęłam się niecierpliwić.
-Spokojnie. Cierpliwości.
-Biebeeeer?
-Co chcesz.-zaśmiał się.
-Mogę się coś Ciebie zapytać?
-Pytaj śmiało.
-Czy umówiłbyś się z taką jedną dziewczyną na randkę?
-Kogo masz na myśli?-zmarszczył czoło.
-Anne.-powiedziałam ciszej.
-Mam iść z Anne na randkę? Niby po co?-zdziwił się.
-Kurwa podobasz jej się.
-Nie dziwię się.-powiedział na co przewróciłam oczami.
-To co umówisz się z nią czy nie?-czekałam na jego odpowiedź.
-Niech pomyśle. Nie.-powiedział bez żadnego wahania.
-A-a-ale dlaczego?
-Ona nie jest w moim typie z resztą mam kogoś innego na oku.-mówił bez żadnych emocji.
-Powiem jej. Może zrozumie.-w tej chwili poczułam wibracje w mojej torbie. Zaczęłam szukać w niej telefonu. Po krótkiej chwili zobaczyłam, że mam dwie nieodebrane wiadomości od Anne.

I jak idzie Megan? 
(napisany o godzinie 16;26)


Wypytaj się jego kiedy, i o której po mnie przyjedzie.

(napisany o godzinie 17;00)


I jak ja mam jej powiedzieć, że z jej randki nici? Widocznie jest pewna, że Justin się zgodzi nie wiem jak zniesie takie rozczarowanie, ale lepiej powiedzieć jej to późno niż wcale.

Chwyciłam telefon i napisałam do niej sms-a.

Przepraszam nie udało się ;c 


Na co błyskawicznie dostałam odpowiedź.


Jak to, ale dlaczego? ;'c


Biedna Anne. Postanowiłam nie mówić jej prawdy. Zabolałoby ją to, że "nie jest w jego typie". Z nim jest coś nie tak skoro nie chce spotkać się z tak fantastyczną dziewczyną.


Mówił coś, że niedawno zerwał z dziewczyną i nie szuka sobie nowej więc i nie chodzi na randki. Przykro mi x

-Wysiadasz?-usłyszałam głos tuż przy moim boku. Byłam tak zamyślona tym co napisać do Anne, że nie zauważyłam jak mój "kolega" otworzył mi drzwi.
Wysiadłam, a moim oczom ukazał się wielki napis "McDonald's".
Kurwa nie ma co facet ma klasę. Zabrał mnie do "restauracji". Czy to jest według niego restauracja?
 Chyba nigdy go nie pojmę.
~~***~~
-Na co masz ochotę?-zapytał kiedy już zajeliśmy stolik.
-Niech pomyślę.-przytrzymałam palec przy brodzie by udać, że się zastanawiam.-Zestaw Happy Meal z zabawką poproszę.-zażartowałam.
-Ok nie ma sprawy.-zaśmiał się.
-Poczekaj stój!-krzyknęłam kiedy ruszył złożyć zamówienie.
-Co?-odwrócił się w moją stronę.
-Ale ty wiesz, że ja żartowałam z tym zestawem.-zrobiłam poważną minę.
-No wiem.-uśmiechnął się.-Złożę zamówienie i potem sobie coś wybierzesz.
Siedziałam przy stoliku czekając, aż przyniesie on mi moje jedzenie. Byłam strasznie głodna.
Po chwili zauważyłam Bieber'a niosącego całą tacę jedzenia w moją stronę.
Czy on jest chory?
Postawił ją na stoliku.
-To co smacznego.-rozpakował swojego hamburgera i wyjął frytki następnie stawiając je na środku.-Mam tylko jedną cole bo mają jakieś braki czy coś.-udawał przejętego.
-Masz zamiar to wszystko zjeść?-nadal nie dowierzałam.
-Poprawka. Mamy zamiar.-zaśmiał się.-Robiłaś za mnie pracę 2 tygodnie więc za te całe 14 dni miałem dać Ci jednego hamburgera? Jedz i nie gadaj.
Chwyciłam jednego ze sterty hamburgerów i zaczęłam jeść.
-Napisałam Anne, że nie umówiłeś się z nią bo niedawno zerwałeś z dziewczyną.-powiedziałam na co on się skrzywił.
-Nie mogłaś jej po prostu powiedzieć, że nie jest w moim typie?-powiedział jakby to była najprostsza rzecz na świecie.
-Nie nie mogłam. Wolę skłamać niż sprawić jej tym co powiem ból.
-Nie ważne. Tak w ogóle to dziękuję, że robiłaś za mnie te prace. Żeby nie ty bym miał sporo zaległości.
-Spoko ocalisz mi kiedyś życie czy coś.-zaśmiałam się lecz on nie. Dziwne.
-To pewnie znów Anne.-powiedziałam zaraz po tym jak usłyszałam dźwięk mojego telefonu.
Zdziwiłam się jak zobaczyłam na ekranie nieznany mi numer.
-Tak słucham.
-Cześć skarbie. Tęskniłaś?-zapytał.
Nie kurwa to nie może być prawda. Tylko nie on. Tylko nie teraz.
------------------------------
czytam=komentuje

Wyjątkowo długi rozdział. Dziękuję, że nadal czytacie moje opowiadanie zwłaszcza, że dopiero się rozkręca.

1.Jak wam się podoba nowy wygląd bloga?
2.Z boku są linki opowiadań, które czytam i polecam w komentarzach możecie też dodawać linki do swoich opowiadań jak przeczytam i mi się spodoba to również dodam do linków.
3.Jak myślicie kto zadzwonił do Megan?
Piszcie w komentarzach. ;)

środa, 14 sierpnia 2013

12. "Działamy razem".

Megan's Pov

Zaraz po tym jak zjadłam kolacje postanowiłam udać się do swojego pokoju.
Zamknęłam za sobą drzwi próbując przetworzyć wszystko to co się dzisiaj stało. Mój brat wrócił pobity do domu, ale postanowiłam, że nie będę wnikać w jego życie w końcu pozwolił mi się widywać z Anne (nawet jakby mi nie pozwolił miałabym to w dupie i nadal bym się z nią przyjaźniła).
I jeszcze Bieber. Dziwny człowiek.
Przez całą drogę powrotną miałam wrażenie, że on dokładnie wie gdzie ma jechać, jakby wiedział gdzie mieszkam... Ale jak to możliwe? Mieszam na kompletnym zadupiu. On nie mógł tu wcześniej być.
Nie ważne. Może mam paranoję.
Zmęczona już rozmyśleniami poszłam do łazienki załatwić swoje potrzeby po czym związałam włosy w warkocz, przebrałam się w niebieską piżamę i zasnęłam.

Justin's Pov

Szczerze? Nie podoba mi się pomysł Beau pomimo tego, że ostatecznie zgodziłem się na udawanie kogoś innego przy Collins.
Chcę ją zabić, ale zanim moja matka uciekła od ojca powtarzała żebym nigdy nie grał na cudzych uczuciach.
Skoro już wspomniałem o mojej mamie to cholernie mi jej brakuje. 
Mam w dupie to, że mnie zostawiła i doprowadziła do rozpadu naszej rodziny. Miała ku temu powody.
Bardzo chciałbym ją odnaleźć i dowiedzieć się co u niej słychać, ale wątpię, że ona też by tego chciała.
W końcu stałem się tym kogo ona chciała kilka lat temu unikać.
Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi. To był Beau.
-Czego chcesz?-syknąłem ukazując to, że nie jestem w najlepszym nastroju.
-Spokojnie.-uniósł ręce w geście obronnym-przyszedłem dowiedzieć się jak się sprawy mają.
-Jesteśmy w punkcie wyjścia. Ona nie szuka chłopaka, a już na pewno nie chcę żebym to ja nim był.
-Jesteś Justin Bieber dla ciebie nie ma rzeczy niemożliwych.-zaśmiał się.
-Myślę, że powinniśmy porozmawiać o tym z resztą. Zwołaj zebranie. Za 15 minut w salonie.-Beau bez wahania ruszył w stronę drzwi by wykonać moje polecenie.
   ~~***~~
-A więc.-zacząłem.-Zmiana planów.
-To co nie zabijamy Megan Collins?-zapytał Andrew.
-Nie przerywaj jak mówię.-postałem mu spojrzenie tupu "jeszcze jedno słowo to Cię zabiję".-Muszę zapytać was o zdanie. Beau wpadł na pomysł żeby rozkochać w sobie Collins by później było nam łatwiej zaciągnąć ją w miejsce gdzie ją zabijemy, ale nie wiem czy to jest w porządku.-w tym momencie pomyślałem o tym co mówiła moja mama.
-Od kiedy to chcesz być w porządku co do swoich ofiar?-wtrącił zaskoczony Tom.
-Nie ważne. Zrobię to.-zgodziłem się nie chcąc wyjść na mięczaka.
-I to Justin, którego znamy i kochamy.-zaśmieliśmy się.
-Tylko jak to zrobić? Ona..no wiecie nie wydaję się być "chętna".
-Twój urok osobisty zrobi swoje. Laska się w tobie zakocha prędzej czy później. W końcu jesteś taki słoodkiii.-zażartował Beau ściskając moje policzki.
Gdyby zrobiłby to ktoś inny już dawno leżałby na ziemi błagając o wybaczenie. Beau to jedyny człowiek, któremu ufam w 100%. Oczywiście ufam wszystkich członkom Devano, ale co do nich nie mam takiej pewności jak do niego. Jest dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałem. Z pewnością oddałbym za niego życie i jestem pewny, że to działa w obie strony.
Kiedy chciałem wrócić do swojego pokoju zatrzymał mnie Andrew.
-Poczekaj nie masz nam nic do powiedzenia?
-Hmmm. Nie rozumiem.-odpowiedziałem nie za bardzo wiedząc o co im chodzi.
-Myślisz, że my wszyscy jesteśmy jakimiś ślepymi idiotami i nie widzimy twoich siniaków i podbitego oka? W co znów się wpakowałeś.-wszyscy popatrzyli na mnie wyraźnie czekając na odpowiedź.
-Collins wynajął płatnego zabójce żeby...
-Cię zabić tak wiemy mów dalej.-przerwał mi.
-W miarę szybko się zorientowałem, że stoi przed klubem, do którego właśnie wszedłem więc wyszedłem tylnym wejściem i go zabiłem. Wcześniej kazałem mu zadzwonić do jego zleceniodawcy żeby tam przyjechał. Kiedy Collins się zjawił i zobaczył trupa w samochodzie wdaliśmy się w bójkę. Rozdzielili nas jacyś ochroniarze, którzy grozili nam policją.
-Dlaczego nam o tym nie powiedziałeś?!
-Przecież powiedziałem.
-Ale dlaczego nie powiedziałeś nam o tym wcześniej?!
-Nie było kiedy.-zachowywałem spokój.
-Justin jesteśmy drużyną. Działamy razem.
-Wiem o tym. Nie musisz mi tego przypominać. 
-Nie chcemy Ci prawić kazania więc po prostu następnym razem mów nam o tak ważnych sprawach na bieżąco. To co nie idziesz w najbliższym czasie do szkoły?
-Niby dlaczego miałbym nie iść. Przecież mam rozkochać w sobie Collins.
-Patrz jak ty wyglądasz. Masz pełno siniaków, ledwo chodzisz, podbite oko i rozciętą wargę. Jakbyś tak pokazał się w szkole wzbudziłbyś podejrzenia.
-To jeszcze lepiej. Nie będę musiał przez najbliższy czas znosić tych idiotów.
                                                          
Megan's Pov

Byłam głęboko pogrążona w śnie kiedy do moich drzwi zaczął się ktoś dobijać.
-Wstawaj Megan ile mam czekać?!
Przetarłam oczy po czym spojrzałam na zegarek. Znów się spóźnię do szkoły.
-Ruszysz się w końcu?!-zza drzwi dobiegał żeński głos, ale jak to...żeński!?
Wstałam, a następnie wpuściłam Anne do środka. Przywitałam się z nią po czym szybko pobiegłam do łazienki zostawiając ją samą w moim pokoju.
Wzięłam szybki prysznic po czym zaczęłam ubierać się do szkoły.
Kiedy wyglądałam już w miarę dobrze wyszłam z pokoju i ujrzałam Anne rozłożoną na moim łóżku.
-Nie za wygodnie Ci?-zaśmiałam się.-Jestem już gotowa możemy jechać.
-Masz bardzo wygodne łóżko.-wstała po czym się rozciągnęła i obie ruszyłyśmy w stronę drzwi.
W kuchni szybko wyjęłam nutelle z szafki po czym posmarowałam sobie nią chleb i zaczęłam jeść.
-Chcesz?-powiedziałam nie przestając jeść.
-Jesz jak świnia.
-Co się dziwisz mieszkam z całą zgrają płci przeciwnej.-powiedziałam chcąc wyjść na mądrą na co Anne tylko się zaśmiała.
-I pomyśleć, że będziesz miała zagrożenia z większości przedmiotów.
-Pfff nie prawda.-udałam obrażoną. Po czym posprzątałam po sobie.
-Idziemy.-powiedziałam i wyszłam z domu razem z Anne.
                                                    
~~***~~
-Co masz pierwsze?-zapytałam.
-W-F, a ty?
-Ja mam francuski.
-To niestety widzimy się później.-zamknęła szafkę i zrobiła smutną minę.
-To do zobaczenia później.-pożegnałyśmy się i poszłyśmy w przeciwne kierunki.

Ciągle myślę nad tym jak Anne dostała się do mojego domu. Czyżby Max ją wpuścił?
On rzeczywiście ją zaakceptował. 
Każdą lekcję francuskiego mam z Bieber'em. Ugh tylko ciekawe czy dziś się zjawi w końcu wczoraj nie wyglądał za dobrze. Był strasznie poobijany.
Z jednej strony to dobrze nie będę musiała słuchać jak popisuję się francuskim, ale z drugiej będę musiała robić więcej ponieważ zazwyczaj pani Thorne często zadaje prace dla dwóch osób.

Siedziałam na swoim miejscu kiedy do klasy weszła pani ze stertą książek.
Miałam racje jestem dzisiaj sama.
Pani Thorne zaczęła rozdawać każdemu po jednej książce zatrzymując się na mnie.
-Widzę, że pana Justina dzisiaj nie ma więc Megan mam nadzieję, że poradzisz sobie również z jego materiałem do opracowania.-uśmiechnęła się.
-A mam inne wyjście?-mruknęłam pod nosem.
------------------------------------
@AskTheSmile
czytam=komentuje

PS. nie miałam prądu.+mam słaby internet więc rozdział nie jest sprawdzony!!!! Jutro go poprawie.

Czytajcie i komentujcie świetny blog "Warrior" by @siemabieber http://warrior-opowiadanie.blogspot.com/
Na prawdę warto ;) 

Kocham Was dziękuję za 50 komentarzy (w końcu). <3

niedziela, 28 lipca 2013

11. Bieber?

Przeczytaj informacje pod rozdziałem proszę xx.
-----
Megan's Pov

Biegłam jak najszybciej starając się przy tym jak najmniej zmoknąć tym bardziej, że było zimno. Ostatnie o czym marzyłam to zachorować.

W końcu oboje dobiegliśmy do miejsca, w którym kończyła się polna droga, a zaczynała jezdnia.
Chłopak pobiegł do miejsca gdzie wcześniej zaparkował samochód.
-Wsiadasz?-krzyknął na tyle głośno żebym usłyszała.
-Zapomniałeś, że nie wsiadam do obcych?-drażniłam się z nim.
-Wiesz, że jesteś popierdolona?
-Chciałeś pocałować popierdoloną osobę więc automatycznie też się nią stałeś.-powiedziałam sama do siebie na co on się zaśmiał. 
Jednak usłyszał. Może to i dobrze.
-No chodź! Zachorujesz jak dłużej będziesz stała na deszczu.-próbował mnie przekonać.
-Z tobą w jednym samochodzie? A wiadomo co mi zrobisz?-uśmiechnęłam się zadowolona z tego co właśnie powiedziałam.
Myślałam, że dał za wygraną jednak bardzo się pomyliłam. Zaczął niebezpiecznie szybko iść w moją stronę.
Zanim się obejrzałam przerzucił mnie sobie przez ramię i zaczął podążać w stronę samochodu.
-Postaw mnie na ziemie!-krzyczałam jednocześnie waląc go w plecy. Na co on reagował śmiechem.
Otworzył drzwi i posadził mnie na miejscu pasażera. Nie miałam zamiaru uciekać. Zamknął za mną drzwi i okrążył samochód by móc znaleźć się na swoim miejscu.
-I co?-popatrzył się na mnie jednocześnie posyłając szczery uśmiech.
-Jak to co?
-Nie jest tak źle, nie sądzisz?-przewróciłam oczami co musiał uznać za odpowiedź, gdyż już o nic nie pytał.
Odpalił samochód i ruszyliśmy w stronę mojego domu.
 ~***~
-Poczekaj, zatrzymaj się!-krzyknęłam gdy byliśmy niedaleko od mojego miejsca zamieszkania.
-Dlaczego?-popatrzył się na mnie jak na wariatkę.
-Mój brat...Po prostu nie chce żeby Cię ze mną zobaczył.
-Racja.-powiedział bardziej do siebie niż do mnie.
Otworzyłam drzwi będąc gotowa na wyjście z samochodu.
-Gdzie idziesz?
-Yyy do domu?-odpowiedziałam jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Nigdzie Cię nie wypuszczę w taki deszcz. Poczekamy, aż przestanie padać.
-Dobrze.-zgodziłam się tylko dlatego bo nie miałam ochoty na rozmowę z Max'em.

Zanosiło się na to, że deszcz nie przestanie padać przez najbliższą godzinę.
Jedyny plus był taki, że nie muszę słuchać morałów brata.

-Megan?
-Tak?
-Powiedz mi dlaczego mówisz do mnie po nazwisku.
-Ale to jest głupie. Nie chce żebyś o tym wiedział.
-Obiecuję, że się nie obrażę.-uśmiechnął się.
-Dziecko z Ciebie. Nie odpuścisz prawda?
-Nie.-powiedział poważnie.
-Ale ostrzegam, że to może Cię urazić.
-O mnie się nie martw.
-Więc kiedyś jeden facet o nazwisku Bieber zrobił coś złego, coś co na zawsze odmieniło moje życie i całej mojej rodziny...na gorsze.
-Ale co ja mam z tym...
-Nie przerywaj. Już mówię. A więc mój brat nie pozwala mi się zadawać z chłopakami...jak każdy starszy brat.-dodałam żeby nie wzbudzić podejrzeń.-Nie mam za dużo znajomych czy przyjaciół dlatego też żaden chłopak mnie nigdzie nie zaprasza. Kiedy zacząłeś ze mną rozmawiać...to nie była dla mnie normalna sytuacja. Dlatego też postanowiłam, że będę Cię nazywać po nazwisku wtedy będę sobie przypominać o tamtym facecie co zab...-kurwa Megan co ty robisz. Musisz to odkręcić.-zrobił mi tyle krzywdy i nigdy Cię nie polubię. Co będzie dobrym wyjściem. Nie wiem, czy to jest dla Ciebie zrozumiałe?
-Tak....więc do tej pory jak będziesz nazywać mnie po nazwisku nie będziesz mnie lubić tak?
-Dokładnie.
-Czyli...-zaśmiał się.-Jak powiesz do mnie po imieniu to znaczy, że jednak mnie lubisz lub coś do mnie czujesz?
-Mniej więcej.
-Tak czy nie?
-Tak!-prawie krzyknęłam i jednocześnie wybuchnęłam śmiechem.

Siedzieliśmy tak jeszcze przez kilka minut kiedy nagle deszcz przestał padać.
-To ja już spadam. Dziękuję, że mnie tu podwiozłeś.-posłałam mu szczery uśmiech, który odwzajemnił.
-Nie ma za co. Do usług.
-Ale pomimo tego co się dzisiaj stało...-przerwałam.-I tak Cię nie na widzę dupku.-wypięłam mu język.
-Ja Ciebie też idiotko.-oboje się zaśmieliśmy po czym wysiadłam z samochodu i zaczęłam kierować się w stronę domu.
 ~~***~~

Max's Pov

Gdzie do jasnej cholery jest Megan? Wyszła kilka godzin temu. Nie ukrywam tego, że strasznie się o nią martwię.
Chciałbym jej o wszystkim powiedzieć, ale nie mogę. To wszystko by źle na nią wpłynęło. 
Ona ciągle myśli, że ojciec został zamknięty za niewinność jakbym powiedział jej o Justin'ie Bieber'ze- seryjnym mordercy, który chce nas zabić nie potrzebnie by się denerwowała.-zaśmiałem się sam do siebie.
Nie chce żeby się o nim dowiedziała.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi.
-Megan?-podbiegłem do niej.-Gdzie ty byłaś tyle czasu?
-Na spacerze.-odpowiedziała oschle.
Zrzuciła z siebie mokrą od deszczu bluzę po czym powiesiła ją na wieszaku.
-Ale padał deszcz. 
-To co z tego? 
-Stałaś na deszczu?
-Tylko na chwilę. Później weszłam pod budkę przystanku autobusowego.-Szybko zdjęła buty i zaczęła wchodzić po schodach.
-Przepraszam...-powiedziałem cicho na co ona się odwróciła.
-A za co?-popatrzyła się na mnie znacząco.
-Za to, że mówię Ci co masz robić i za to, że nie chce Ci powiedzieć co się stało tej nocy.-przewróciłem oczami.
-Dobrze. Wybaczam Ci. Więc powiesz mi co się stało?
-Co?! Nie!-krzyknąłem, a ona znów zaczęła wchodzić po schodach.-Ale tą Twoją Anne jakoś przecierpię.
Zanim się obejrzałem stała już mocno mnie przytulając.
-Dziękuję. Ja też przepraszam za to co powiedziałam. Wiesz, że nie chciałam i wcale tak nie myślę.
-Nie ma sprawy.-uśmiechnąłem się.-Więc jak będziesz chciała to możesz widywać się z Anne, ale najlepiej by było jak być informowała mnie o tym jak będziesz miała zamiar ją tu zaprosić. Nie chce żeby weszła do domu i zobaczyła nas z bronią w rękach. 
-Jasne. Kocham Cię Max.
-Ja też Cię kocham Megan.-z powrotem się do mnie przytuliła.
Odzyskałem siostrę.
--------------------------------------------------------
                                                                   @AskTheSmile
  czytam=komentuje
UWAGA!!
 A więc dziękuję Wam bardzo za 20k wyświetleń (więcej). Dziękuję za każdy komentarz z osobna. DZIĘKUJĘ I KOCHAM WAS <3
Mam nadzieję, że opowiadanie Wam się podoba bo ostatnio odczuwam, że tak nie jest...
A więc zobaczcie na liczbę komentarzy po pierwszymi 5 rozdziałami. Ta liczba nie jest mniejsza nić 50.
Teraz ledwo co dobijam 30 ;c
Mnie to na prawdę smuci. Dziwicie się, że dodaje coraz rzadziej rozdziały? Im więcej jest komentarzy tym szybciej piszę rozdział bo wiem, że dużo osób chce go przeczytać, a tak..dupa.
Zawsze jak nie mam weny czytam wasze komentarz i wiem, że muszę pisać dalej.
Informuję około 160 osób więc uważam, że przynajmniej 50 komentarzy pod rozdziałem powinno być.
Jeśli ja poświęcam te 30 min na informowanie Was+limit to wy poświęćcie te kilka sekund pisząc mi w komentarzu co myślicie o rozdziale co wam się podoba, czego chcecie więcej i jak chcecie żeby potoczyła się akcja.

PS.(do strony "Bohaterowie" dodałam Anne ;) Więc jak ciekawi Was kto to taki to zapraszam...i piszcie czy dobrze wybrałam)

+pytania? http://ask.fm/AskTheSmile
PROSZĘ WAS JESZCZE RAZ O OPINIE I KOCHAM WAS Xx.