sobota, 21 września 2013

16. Ludzie się nie zmieniają.

Megan's Pov 

-Nic tylko byś się czepiała.-warknął.-Jak Ci coś nie pasuje to możesz już sobie iść.
-Ale Michael..
-Czego?
-Nie mam pieniędzy. Jak mam wezwać taksówkę? Nie dam rady iść taki kawał drogi pieszo.-powiedziałam cicho.
-Aaa więc ty jednak chcesz wyjść i mnie zostawić? Mówiłem to na żarty, ale skoro tak uważasz to spierdalaj.-zacisnął pięść.
-Przepraszam, nie chciałam żeby to tak zabrzmiało.

-Chodź-wstał podając mi rękę.
-Ale jeszcze nic nie zjedliśmy.
-Mówię chodź to chodź- podniósł ton swojego głosu po czym wstałam i złapał go za rękę. Poprowadził mnie z powrotem do samochodu, który szybko odpalił.
-Chcesz żebym Ci wybaczył?
-Tak.
-Naprawdę nikogo sobie nie znalazłaś pod moją nieobecność?
-Tak.
-Jest tylko jeden sposób żebyś mi to udowodniła.-uśmiechnął się.
-Jaki?
-Pojedziemy do mnie i...-oblizał usta.-Co ty na to?
-Dobrze.-zgodziłam się żeby nie potrzebnie go zdenerwować.
-Moja dziewczyna.-gwałtownie pocałował mnie w policzek.
-Taaaa.-przewróciłam oczami.
Ruszyliśmy w stronę domu Michaela. Mieszkał jakieś 10 minut drogi od kawiarni więc szybko znaleźliśmy się na miejscu.
Jego dom był ciemno brązowy, a w oczy żócały się śnieżno białe filary.
Dom jak dom.
Zaparkowaliśmy weszliśmy przez drzwi frontowe.
Przez całą drogę dostawałam sms-y jak nie od Anne to od Bieber'a. Cholera nie jestem małym dzieckiem. Jakoś sobie poradzę.
-Jesteś głodna?-zapytał.
-Nie.-powiedziałam zgodnie z prawdę chodź w restauracji też nic nie zjadłam. Wtedy on zamknął lodówkę i zaczął się do mnie przybliżać.
-Oj Megan jak mi ciebie brakowało.-szepnął mi do ucha następnie delikatnie je przygryzł.
-Yhm- przygryzłam wargę. Robiłam to zawsze gdy czułam zakłopotanie.
Michael podsadził mnie bym usiadła na jednej z szafek po czym złożył na moich ustach namiętny pocałunek, który ja odwzajemniłam. Nie powiem, całować to on potrafił.
Przeniósł pocałunki na moją szyję wcześniej odgarniając moje włosy na jedną stronę.
Chwilę później wziął mnie na ręce i ruszył po schodach na górne piętro. Weszliśmy do jego (tak myślę) pokoju gdzie położył mnie na łóżku, a sam zajął się zdejmowaniem z siebie koszulki. Jego tors zawsze robił na mnie i wszystkich innych dziewczynach olbrzymie wrażenie.
Zanim się obejrzałam leżał  na mnie coraz bardziej zbliżając swoje usta do moich. Czułam jak jego silne, ciepłe dłonie błądzą pod moją koszulką.
 Kiedy robiło się gorąco mój telefon za wibrował tym samym zawiadamiając mnie, że dostałam nową wiadomość.
-Kurwa.-powiedział najwidoczniej zażenowany tą sytuacją.-Sprawdź kto to.
-To na pewno moja przyjaciółka Anne chce wiedzieć gdzie jestem.
-Jesteś tego pewna?-zapytał poważnie.
-Tak.-nie czekając dłużej chwycił mój telefon w dłoń następnie go odblokowując.
Widziałam tylko jak co jakiś czas przesuwa palcem po ekranie.
-Okłamałaś mnie.-warknął.
-Że co? Niby jak?
-Zdradziłaś mnie!-krzyknął.
-Nie prawda! Co ty wygadujesz?!
-Od kiedy to obcy ci facet pisze takie coś?-powiedział po czym rzucił mi telefon, na którym widniała wiadomość "Wszystko w porządku? Nic Ci nie jest?". Kurwa Bieber co ty najlepszego narobiłeś. Oczywiście był tam także sms "dobranoc".
Dla innych to nic dziwnego, ale nie dla niego on jest zdecydowanie za bardzo zazdrosny.
-To nie tak jak myślisz Michael. On jest tylko moim znajomym.
-Nie wierze jak możesz mnie zdradzać i kłamać prosto w oczy.-podszedł do mnie po czym ścisnął moją szczękę.
-Jesteś zwykłą, żałosną szmatą.-popchnął mnie na ścianę. Pchnięcie było na tyle mocne, że nie dałam rady utrzymać się dalej na nogach więc zsunęłam się prosto na ziemie.
-Ał- syknełam z bólu.
-Dziwka.-kopnął mnie w brzuch.
-Przestań proszę.-błagałam.
-Wstawaj!-krzyknął lecz nie dałam rady nawet się podnieść za co dostałam kolejne uderzenie gdzieś w okolice barków.
Kolejnych już nie liczyłam. Po protu zamknęłam oczy i przez łzy modliłam się żeby to wszystko się już skończyło.
Nagle wstał ze mnie i podniósł mnie tak, że stałam tuż przed nim.
-Wypierdalaj!-krzyknął pokazując na wyjście.
Nie czekając dłużej chwyciłam swoją torebkę i ostatkami sił wyszłam z jego domu.
Ból był niewyobrażalny i nie ustępował nawet na chwile.
Nie dałam rady iść dalej więc usiadłam na jakieś ławce.
Przecież nie mogę tutaj siedzieć całej nocy. Nie mogę poprosić Anne o pomoc bo jej tata by się w to zaangarzował, a po co mi zbędne problemy. Max'a też nie poproszę bo wszystko się wyda. Cholera czy naprawdę moim jedynym ratunkiem jest Bieber?!
No nic. Wyjęłam telefon z torebki przy tym jęcząc z bólu i wybrałam numer do kontaktu "dupek".
-Jesteś mi bardzo potrzebny. Musisz mi pomóc.
-Ale o co chodzi? Wszystko w porządku? Megan co jest?-pytał przerażony.
-Proszę przyjedź po mnie na-rozejrzałam się zdezorientowana. Przecież nie byłam w stanie powiedzieć na jakiej ulicy jestem.-...do tego dużego parku. Kurwa nie pamiętam jak się nazywa!
-Nie ważne. Chyba wiem, o jakim miejscu mówisz. Przy tej galerii?
-Tak to tu.
-Poczekaj zaraz będę.
Rozłączył się.
Niby go nienawidzę, ale i tak zawsze jest wtedy kiedy go potrzebuje. To jest na prawdę dziwne biorąc pod uwagę to, że nie wiem czego on ode mnie chce.
Przecież na pewno nie robi tego z własnej nie przymuszonej woli. Faceci tacy nie są.

Po kilku minutach przestrzeń na około mnie została rozświetlona. Podniosłam głowę i zobaczyłam nikogo innego jak mojego bohatera? Haha być może, ale prawdą jest to, że umarłabym tu żeby nie on.

Wysiadł z samochodu po czym szybko do mnie podbiegł. Ukucnął przy mnie dokładnie mi się przyglądając.
-Kto Ci to zrobił?- delikatnie przesunął kciukiem po mojej wardze. Dopiero zorientowałam się, że leciała mi z niej krew.

-Nie chce o tym teraz mówić. Zrozum.-popatrzyłam sięna niego błagalnie.

 -Dobrze porozmawiamy o tym jutro.-podał mi rękępomagając mi wstać. Chyba nie wiedział, że ta rozwalona warga to nie wszystko.

-Boli-powiedziałam pokazując na brzuch na co on popatrzył się na mnie z wyraźnym przerażeniem na twarzy.

-Poczekaj pomogę Ci.-powiedział po czym zaniósł mnie do samochodu.

~~***~~

 Praktycznie przez całą drogę nikt nie odezwał się nawet słowem co było mi na rękę bo nie chciałam się tłumaczyć w takim stanie. Na pewno bym wszystko wypaplała.

-Dasz rade dojść sama do domu? Czy może Ci pomóc?-zapytał.

-Spokojnie. Dam rade.-uśmiechnęłam się słabo.-Bardzo Ci dziękuję. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.

-Nie ma za co. Wszystko dla eghh przyjaciół.-zaśmiał się.

-Nie wiem czy dam rady iść do szkoły, ale nasze spotkanie jest aktualne. Musimy w końcu zacząć ten projekt.

-Może lepiej będzie jak zostaniesz w domu jesteś cała obolała.-zaśmiałam się na niego słowa. Chociaż to było urocze.

-Do jutra.- zawachałam się, ale ostatecznie dałam mu buziaka w policzek i wyszłam.

Szczerze? To ledwo co doszłam do tego domu. Nie mówiąc już o tym jak bardzo musiałam się starać by Max mnie nie zobaczył. Chciałam położyć się i dopiero jutro przemyśleć to jak wyjaśnię Max'owi, że jestem taka poobijana. 

Nie miałam zamiaru nawet patrzeć w lustro. Bałam się tego co tam mogę zobaczyć.

Jedno wiem na pewno i o tym zawsze pamiętajcie. 

Ludzie się nigdy nie zmieniają.

-----------------

@AskTheSmile

czytam=komentuje

DZIĘKUJĘ ZA 1000+ komentarzy na blogu!!!!

WRÓCIŁAM DO PISANIA.