niedziela, 28 lipca 2013

11. Bieber?

Przeczytaj informacje pod rozdziałem proszę xx.
-----
Megan's Pov

Biegłam jak najszybciej starając się przy tym jak najmniej zmoknąć tym bardziej, że było zimno. Ostatnie o czym marzyłam to zachorować.

W końcu oboje dobiegliśmy do miejsca, w którym kończyła się polna droga, a zaczynała jezdnia.
Chłopak pobiegł do miejsca gdzie wcześniej zaparkował samochód.
-Wsiadasz?-krzyknął na tyle głośno żebym usłyszała.
-Zapomniałeś, że nie wsiadam do obcych?-drażniłam się z nim.
-Wiesz, że jesteś popierdolona?
-Chciałeś pocałować popierdoloną osobę więc automatycznie też się nią stałeś.-powiedziałam sama do siebie na co on się zaśmiał. 
Jednak usłyszał. Może to i dobrze.
-No chodź! Zachorujesz jak dłużej będziesz stała na deszczu.-próbował mnie przekonać.
-Z tobą w jednym samochodzie? A wiadomo co mi zrobisz?-uśmiechnęłam się zadowolona z tego co właśnie powiedziałam.
Myślałam, że dał za wygraną jednak bardzo się pomyliłam. Zaczął niebezpiecznie szybko iść w moją stronę.
Zanim się obejrzałam przerzucił mnie sobie przez ramię i zaczął podążać w stronę samochodu.
-Postaw mnie na ziemie!-krzyczałam jednocześnie waląc go w plecy. Na co on reagował śmiechem.
Otworzył drzwi i posadził mnie na miejscu pasażera. Nie miałam zamiaru uciekać. Zamknął za mną drzwi i okrążył samochód by móc znaleźć się na swoim miejscu.
-I co?-popatrzył się na mnie jednocześnie posyłając szczery uśmiech.
-Jak to co?
-Nie jest tak źle, nie sądzisz?-przewróciłam oczami co musiał uznać za odpowiedź, gdyż już o nic nie pytał.
Odpalił samochód i ruszyliśmy w stronę mojego domu.
 ~***~
-Poczekaj, zatrzymaj się!-krzyknęłam gdy byliśmy niedaleko od mojego miejsca zamieszkania.
-Dlaczego?-popatrzył się na mnie jak na wariatkę.
-Mój brat...Po prostu nie chce żeby Cię ze mną zobaczył.
-Racja.-powiedział bardziej do siebie niż do mnie.
Otworzyłam drzwi będąc gotowa na wyjście z samochodu.
-Gdzie idziesz?
-Yyy do domu?-odpowiedziałam jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Nigdzie Cię nie wypuszczę w taki deszcz. Poczekamy, aż przestanie padać.
-Dobrze.-zgodziłam się tylko dlatego bo nie miałam ochoty na rozmowę z Max'em.

Zanosiło się na to, że deszcz nie przestanie padać przez najbliższą godzinę.
Jedyny plus był taki, że nie muszę słuchać morałów brata.

-Megan?
-Tak?
-Powiedz mi dlaczego mówisz do mnie po nazwisku.
-Ale to jest głupie. Nie chce żebyś o tym wiedział.
-Obiecuję, że się nie obrażę.-uśmiechnął się.
-Dziecko z Ciebie. Nie odpuścisz prawda?
-Nie.-powiedział poważnie.
-Ale ostrzegam, że to może Cię urazić.
-O mnie się nie martw.
-Więc kiedyś jeden facet o nazwisku Bieber zrobił coś złego, coś co na zawsze odmieniło moje życie i całej mojej rodziny...na gorsze.
-Ale co ja mam z tym...
-Nie przerywaj. Już mówię. A więc mój brat nie pozwala mi się zadawać z chłopakami...jak każdy starszy brat.-dodałam żeby nie wzbudzić podejrzeń.-Nie mam za dużo znajomych czy przyjaciół dlatego też żaden chłopak mnie nigdzie nie zaprasza. Kiedy zacząłeś ze mną rozmawiać...to nie była dla mnie normalna sytuacja. Dlatego też postanowiłam, że będę Cię nazywać po nazwisku wtedy będę sobie przypominać o tamtym facecie co zab...-kurwa Megan co ty robisz. Musisz to odkręcić.-zrobił mi tyle krzywdy i nigdy Cię nie polubię. Co będzie dobrym wyjściem. Nie wiem, czy to jest dla Ciebie zrozumiałe?
-Tak....więc do tej pory jak będziesz nazywać mnie po nazwisku nie będziesz mnie lubić tak?
-Dokładnie.
-Czyli...-zaśmiał się.-Jak powiesz do mnie po imieniu to znaczy, że jednak mnie lubisz lub coś do mnie czujesz?
-Mniej więcej.
-Tak czy nie?
-Tak!-prawie krzyknęłam i jednocześnie wybuchnęłam śmiechem.

Siedzieliśmy tak jeszcze przez kilka minut kiedy nagle deszcz przestał padać.
-To ja już spadam. Dziękuję, że mnie tu podwiozłeś.-posłałam mu szczery uśmiech, który odwzajemnił.
-Nie ma za co. Do usług.
-Ale pomimo tego co się dzisiaj stało...-przerwałam.-I tak Cię nie na widzę dupku.-wypięłam mu język.
-Ja Ciebie też idiotko.-oboje się zaśmieliśmy po czym wysiadłam z samochodu i zaczęłam kierować się w stronę domu.
 ~~***~~

Max's Pov

Gdzie do jasnej cholery jest Megan? Wyszła kilka godzin temu. Nie ukrywam tego, że strasznie się o nią martwię.
Chciałbym jej o wszystkim powiedzieć, ale nie mogę. To wszystko by źle na nią wpłynęło. 
Ona ciągle myśli, że ojciec został zamknięty za niewinność jakbym powiedział jej o Justin'ie Bieber'ze- seryjnym mordercy, który chce nas zabić nie potrzebnie by się denerwowała.-zaśmiałem się sam do siebie.
Nie chce żeby się o nim dowiedziała.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi.
-Megan?-podbiegłem do niej.-Gdzie ty byłaś tyle czasu?
-Na spacerze.-odpowiedziała oschle.
Zrzuciła z siebie mokrą od deszczu bluzę po czym powiesiła ją na wieszaku.
-Ale padał deszcz. 
-To co z tego? 
-Stałaś na deszczu?
-Tylko na chwilę. Później weszłam pod budkę przystanku autobusowego.-Szybko zdjęła buty i zaczęła wchodzić po schodach.
-Przepraszam...-powiedziałem cicho na co ona się odwróciła.
-A za co?-popatrzyła się na mnie znacząco.
-Za to, że mówię Ci co masz robić i za to, że nie chce Ci powiedzieć co się stało tej nocy.-przewróciłem oczami.
-Dobrze. Wybaczam Ci. Więc powiesz mi co się stało?
-Co?! Nie!-krzyknąłem, a ona znów zaczęła wchodzić po schodach.-Ale tą Twoją Anne jakoś przecierpię.
Zanim się obejrzałem stała już mocno mnie przytulając.
-Dziękuję. Ja też przepraszam za to co powiedziałam. Wiesz, że nie chciałam i wcale tak nie myślę.
-Nie ma sprawy.-uśmiechnąłem się.-Więc jak będziesz chciała to możesz widywać się z Anne, ale najlepiej by było jak być informowała mnie o tym jak będziesz miała zamiar ją tu zaprosić. Nie chce żeby weszła do domu i zobaczyła nas z bronią w rękach. 
-Jasne. Kocham Cię Max.
-Ja też Cię kocham Megan.-z powrotem się do mnie przytuliła.
Odzyskałem siostrę.
--------------------------------------------------------
                                                                   @AskTheSmile
  czytam=komentuje
UWAGA!!
 A więc dziękuję Wam bardzo za 20k wyświetleń (więcej). Dziękuję za każdy komentarz z osobna. DZIĘKUJĘ I KOCHAM WAS <3
Mam nadzieję, że opowiadanie Wam się podoba bo ostatnio odczuwam, że tak nie jest...
A więc zobaczcie na liczbę komentarzy po pierwszymi 5 rozdziałami. Ta liczba nie jest mniejsza nić 50.
Teraz ledwo co dobijam 30 ;c
Mnie to na prawdę smuci. Dziwicie się, że dodaje coraz rzadziej rozdziały? Im więcej jest komentarzy tym szybciej piszę rozdział bo wiem, że dużo osób chce go przeczytać, a tak..dupa.
Zawsze jak nie mam weny czytam wasze komentarz i wiem, że muszę pisać dalej.
Informuję około 160 osób więc uważam, że przynajmniej 50 komentarzy pod rozdziałem powinno być.
Jeśli ja poświęcam te 30 min na informowanie Was+limit to wy poświęćcie te kilka sekund pisząc mi w komentarzu co myślicie o rozdziale co wam się podoba, czego chcecie więcej i jak chcecie żeby potoczyła się akcja.

PS.(do strony "Bohaterowie" dodałam Anne ;) Więc jak ciekawi Was kto to taki to zapraszam...i piszcie czy dobrze wybrałam)

+pytania? http://ask.fm/AskTheSmile
PROSZĘ WAS JESZCZE RAZ O OPINIE I KOCHAM WAS Xx.

piątek, 12 lipca 2013

10. "Nie czuję tego co ty".

Przepraszam za ten rozdział. Obiecuję, że się poprawię. Musiałam przez niego przejść. Teraz już będzie ciekawiej. Przepraszam, że długo nie dodawałam, ale jak wiecie są wakacje i nie mam za bardzo dostępu do laptopu, w którym mam z 4 rozdziały. Przez to, że naciskaliście na mnie, że mam już go dodać napisałam go inaczej bo nie mogłam dostać się do tego napisanego w laptopie. Bądźcie wyrozumiali.
Postaram się dodawać rozdział co piątek i MOŻE w środy (w wakacje).
PROSZĘ O ZERO KOMENTARZY TYPU "DŁUGO NIE BYŁO ROZDZIAŁU" ja to wiem.
Jeszcze raz przepraszam.
---------------------------------
Megan'sPov

Patrzyłam na niego z nadzieją, że wszystko mi opowie jednak to było bez sensu. Jakbym rozmawiała z małym dzieckiem.
-Co się stało?
-Nic.
Kto Ci to zrobił?
-Nikt.
Jak mam mu udzielić pomocy jak nie wiem co się wydarzyło.
Gdybym to ja była w takiej sytuacji co on na pewno wszystko by ze mnie wyciągnął gadką, że jest moim starszym bratem, że opiekowanie się mną należy do jego obowiązków. Ja raczej nie mogę mu powiedzieć, że jestem jego starszym bratem. Mam nadzieję, że opowie wszystko chłopcom, a oni chociaż po części ujawnią mi prawdę.
Miałam trochę wolnego czasu ponieważ nie poszłam do szkoły. Postanowiłam zająć się obowiązkami domowymi. Zaczęłam od sprzątnięcia kuchni.
-Dlaczego sprzątasz?-zaczął Max.
-No chyba od czasu do czasu powinnam się za to zabrać nie sądzisz?
-Ale..dlaczego akurat teraz?
-Bo tak.
-No powiedz mi.
-Nie.
-Dlaczego się tak zachowujesz?
-Bo tak.
-Megan.
-Max.
-Powiesz mi do cholery czy nie?- podniósł tonację swojego głosu.
-Czy moje zachowanie nie przypomina Ci zachowania pewnej osoby?
-Zrozum nie mogę Ci powiedzieć.
-Ale dlaczego? Przecież wiesz, że nikomu nie powiem. Nie ufasz mi?
-To nie dlatego, że Ci nie ufam. To dlatego, że to jest sprawa zawodowa. Nie mogę Cię w nie mieszać. Uwierz mi nie chcesz być w nie mieszana.
-To ja Ci kurwa też o swoich sprawach nie będę mówiła. W końcu sprawiedliwość musi być.
A akurat znam taką osobę, która by Cię zainteresowała.-miałam na myśli nowego ucznia w mojej szkole. Cholernie zakochanego w sobie. Taki może być nie kto inny jak Justin Bieber.
-Mów mi o kogo chodzi!
-Pocałuj mnie w...
-Jak mam się o ciebie troszczyć jak mi to ciągle utrudniasz?
-To samo można powiedzieć o tobie.-zdenerwowana wyszłam trzaskając drzwiami. Spacer chyba dobrze mi zrobi.
Szłam bokiem ulicy. Kierowałam się do polnej dróżki przechodzącej przez las.
Na końcu było piękne jezioro, o którym wiedziałam tylko ja i mój brat ze względu na małą populację w naszej okolicy. 
Raczej nikt nie miał na tyle odwagi by chodzić po lesie w trakcie gdy w mieście, aż roi się od morderstw, rabunków i ogólnie przestępstw.
Z jednej strony nie na widzę swojego brata jednak z drugiej dobrze mieć kogoś kogo wszyscy się boją po swojej stronie.
To całe pobicie...ugh.
Dlaczego on mi nie chce nic powiedzieć? Rozumiem, że nie chce mieszać mnie w interesy, ale zazwyczaj podawał mi chociaż niektóre informacje. Najgorsze jest to, że Max zazwyczaj, z każdej bójki wychodził bez szwanku lub z drobnymi zadrapaniami, a w tym przypadku tak nie było. Krew na całej twarzy i rękach, porwane ubrania, siniaki na całym ciele. Coś się dzieje. Czuję, że to nie będzie kolejny słaby rywal Nixon to będzie coś grubszego. Jego wróg musi być mocny. Na samą myśl o tym, że mój brat mógłby tym razem przegrać i umrzeć przeszły mnie ciarki.
Może swoim zachowaniem mu tylko to utrudniam...
Mogę zrezygnować z wtrącania się w jego sprawy, ale na pewno nie zrezygnuję z przyjaźni.
Anne jest dla mnie zbyt ważna żeby ją porzucić jak śmiecia. Jedno mnie zastanawia dlaczego mam takiego cholernego pecha. Kiedy w końcu natrafiłam na Anne i ją na prawdę polubiłam *bum* jest córką policjanta.
Nie winie jej za to przecież rodziny się nie wybiera.
W końcu doszłam do końca ulicy i miałam już zboczyć na dróżkę, kiedy ktoś z tyłu przeraźliwie głośna zatrąbił. Odwróciłam się i zobaczyłam samochód z kolesiem, który przez samo oddychanie sprawiał, że byłam wkurwiona.
Wolałabym już żeby to był jakiś zabójca lub gwałciciel, ale nie on. W myślach błagałam żeby nie wysiadał z auta i nie próbował za mną iść.

Justin's Pov
Po bójce z Max'em nie było nawet takiej opcji żebym szedł do szkoły. Devano byli na mnie wkurwieni za to,  że ukrywałem przed nimi niektóre fakty między innymi, że ktoś mnie śledził.
Bali się, że mogłem zostawić jakieś ślady na miejscu zbrodni, ale nie jestem jakimś jebanym amatorem.
Każde uderzenie Max'a dało mi się we znaki jak tylko się obudziłem. Moja twarz nie wyglądała tak fatalnie. Miałem tylko podbite oko i rozciętą wargę jednak gorzej z ciałem.

Wstałem z łóżka i wziąłem szybki prysznic by oczyścić swoje nadal w krwi rany. Następnie chwyciłem za pierwszą stojącą na półce maść i wsmarowałem ją sobie w cały brzuch gdzie ból był największy. Ubrałem się w świeżę rzeczy i jak zawsze ułożyłem włosy.
Zszedłem na dół gdzie czekał już na mnie Beau.
-W końcu wstałeś. Jesteś tak poobijany, że byliśmy przekonani , że nie podniesiesz się z tydzień.
-Nie doceniacie mnie. Świetnie dałem sobie radę. Ja też go nieźle poobijałem. Już tylko muszę zdobyć zaufanie tej zimnej suki i będę w niebie. Hahaha w piekle.
-Nie tak szybko. Najpierw pomyśl jak chcesz je zdobyć.
-Będę dla niej miły.-oboje wybuchliśmy śmiechem.
-Ty miły? Haahaha nowe doświadczenia? Mam lepszy pomysł. Jak każdy głupi wie dziewczyny najbardziej ufają przyjaciołom, rodzinie i swojemu chłopakowi.
-Poczekaj bo nie rozumiem. Sugerujesz, że mam się z nią zaprzyjaźnić?
-Chyba się nie zrozumieliśmy Justin.-zaśmiał się.
-Kurwa, że co?! Ja mam być chłopakiem osoby, którą chce zabić. Zwariowałeś.
-Pomyśl. Rozkochasz ją w sobie. Ona zwariuje na twoim punkcie i zrobi co tylko jej każesz. To nie taki zły pomysł. Przemyśl to sobie.-wstał i poklepał mnie po ramieniu. Następnie zostawił mnie samego.
Wstałem i podszedłem do lodówki. Jednak ta świeciła pustkami. Nałożyłem swoją skórzaną kurtkę i udałem się do sklepu.
~***~
Jechałem wzdłuż jezdni gdzie nie spodziewanie ujrzałem czyjąś sylwetkę.  Podjeżdżając bliżej rozpoznałem ją. To była Megan Collins.
Zdobyć jej zaufanie?Nic prostszego.-parsknąłem sam do siebie.
Wysiadłem z samochodu i zacząłem kierować się w jej stronę.
-Może gdzieś panią podwieźć?-zapytałem gdy stałem już blisko niej.
-Nie dziękuję. Po pierwsze to nie wsiadam do obcych , a po drugie ja tu przyszłam na spacer, a nie dupe wozić.
-W takim razie idę z tobą.
-Nie, nigdzie nie idziesz.-odepchnęła mnie lekko ręką na co syknąłem z bólu. Nadal czuję na sobie skutki ostatniej nocy.
-Boże nie chciałam.-wariowała nie wiedząc co mi jest.
-Już jest dobrze,-zaśmiałem się.-ale daj mi ze sobą iść.
-Ale to...no wiesz...tajne miejsce.
-Obiecuję, że nikomu go nie pokaże.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.
Nie patrząc na mnie ruszyła w głąb lasu. 
Ciągle patrzyłem na jej wyraz twarzy, po którym wnioskowałem, że była czymś zamyślona.
-O czym myślisz?-spytałem.
-O życiu.
-A dokładniej to o czym? Możesz mi powiedzieć.-popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
-Mogę ci powiedzieć? Hmmm od kiedy to my jesteśmy przyjaciółmi Bieber?-zaśmiałem się na jej reakcje.
-Z czego się śmiejesz?-przewróciła oczami.
-Mam wiele powodów, ale najbardziej ciekawi mnie ten dlaczego zawsze zwracasz się do mnie po nazwisku?
-Nigdy się tego nie dowiesz.
-To taki sekret?
-Tak, to wielki sekret. Uwierz mi na słowo.
W ciszy doszliśmy do miejsca, które dla Collins było wielką tajemnicą.
Jezioro jak jezioro nic specjalnego.
-Pięknie co nie?-zaczęła.
-Yyy tak.
Usiedliśmy na wielkim kamieniu stojącym niedaleko rozciągającego się jeziora.
"Rozkochaj ją w sobie" te słowa ciągle chodziły mi po głowię.
Może to jednak dobry pomysł. Wtedy będzie bardziej cierpieć jak będą ją zabijał.

-Co Ci się stało?-pokazała na moje podbite oko i rozciętą wargę.
-Megan to nie twój interes.
-Dziwne...
-Co jest dla ciebie dziwne?-odpowiedziałem zdziwiony jej reakcją.
-Zachowujesz się identycznie jak mój brat.
Właśnie zostałem porównany do mojego wroga. Tego jeszcze nie było!
-To ty masz brata?-udawałem, że nie wiem nic o jej życiu.
-Tak mam, ale nie mówmy o tym.
-Ale dlaczego?
-To nie twój interes Bieber.
-Nie wkurwiaj mnie Collins.-nie mogłem opanować emocji. Myślałem tylko o tym, że siedzę i rozmawiam z osobą, która jest rodziną mordercy mojego ojca. Chciałem ją zabić tu i teraz lecz musiałem trzymać się planu. Miałem to zrobić na oczach Max'a. Muszę uzbroić się w cierpliwość.
-Ja Cię wkurwiam? To ty tu za mną przylazłeś chociaż chciałabym choć na chwilę być sama. Tym bardziej, że moje życie mnie przerasta!
-Co masz na myśli?-zapytałem zaciekawiony.
-Mam skończyć przyjaźnić się z Anne Fox.
-Dlaczego? Kto tak powiedział?
-Mój brat. Jej ojciec jest policjantem.
O KURWA. Nie dziwię się Collinsowi, że nie chce sprowadzić na siebie psów. Sam bym tego nie chciał.
"Ona musi być twoja"-ciągle chodziło mi to po głowie.
-Ouł. To nie za ciekawie. Współczuję ci.-udałem rozżalonego.
-Dzięki Bieber. Jednak nie jesteś taki jak myślałam.-słabo się uśmiechnęła.
-A myślałaś, że jaki jestem?-zapytałem.
-Myślałam, że jesteś pojebanym dupkiem pozbawionym uczuć.
-Ty jednak też nie jesteś najgorsza.
-Dziękuję?-zaśmieliśmy się.
Musisz to zrobić Justin. Jak nie teraz to kiedy? Musisz działać jak najszybciej. Szkoda czasu na takie zbędne uczuciowe rozmowy.Działaj!-podpowiadał mi głos w głowie.
Kurwa dlaczego ja?
Swoim zakłopotaniem zwróciłem uwagę Megan, która odwróciła się w moją stronę tak, że oboje patrzeliśmy sobie w oczy.
Wolno się do niej zbliżałem chcąc złożyć pocałunek na jej ustach. Byłem już tak blisko. Dosłownie o centymetr kiedy ona odwróciła swoją głowę w przeciwnym kierunku.
-Ugh chyba nie czuję tego co ty. Przepraszam.-wypowiedziała te słowa z łatwością. Poczułem się jak największy idiota.
Jak ta suka mogła odmówić mi pocałunku? Chyba ją przerastam.
-Rozumiem.-wsadziłem ręce do kieszeni spodni.-Jakbyś zmieniła zdanie to wiesz gdzie mnie szukać.
Nagle zerwał się silny wiatr. Oboje popatrzyliśmy na pochmurne niebo.
-Chyba będzie burza.-powiedziałem na tyle głośno by mój głos nie został stłumiony przez wiatr.-Powinniśmy się zbierać.
Wstałem po czym czekałem, aż uczyni to Megan. Razem ruszyliśmy w stronę głównej drogi.
-----------------------------
@AskTheSmile

czytam=komentuje
ask-http://ask.fm/AskTheSmile

PS.Powoli przestaję informować o rozdziałach więc zaobserwujcie proszę ten blog.