środa, 16 października 2013

17.To tylko wypadek samochodowy.

rozdział nie jest sprawdzony sprawdze go jutro
-----------
Justin's Pov 
Siedziałem z chłopcami w kuchni omawiając postępy naszego planu kiedy zadzwonił mój telefon.
-No odbierz.-przewrócił oczami Beau po czym wyjąłem telefon z kieszeni i przycisnąłem go sobie do ucha.
-Jesteś mi bardzo potrzebny. Musisz mi pomóc.-przez telefon słychać było jej 
płacz.
-Ale o co chodzi? Wszystko w porządku? Megan co jest?-pytałem zdezorientowany.
-Proszę przyjedź po mnie na-przerwała jakby się zastanwiała nad swoim położeniem-...do tego dużego parku. Kurwa nie pamiętam jak się nazywa!
-Nie ważne. Chyba wiem, o jakim miejscu mówisz. Przy tej galerii?
-Tak to tu.
-Poczekaj zaraz będę.-powiedziałem i rozłączyłem się.
Szybko podbiegłem do wieszaka gdzie znajdywała się moja skurzana kurta i zwinnym ruchem nałożyłem ją.
-Co się stało?-usłyszałem głos jednego z chłopców.
-Megan mnie potrzebuje.
Usłyszałem jak ktoś chichocze i wyszłem.
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w miejsce, które mi wskazała.
Po około 10 minutach jazdy dostrzegłem ją nieruchomo siedzącą na ławce.
Trząsła się. Nie wiem czy z zimna czy ze strachu.
Zatrzymałem samochód i ruszyłem w jej strone. Ukucnąłem przed nią i lekko uniosłem jej podbrudek. Jej wargi były całe we krwi. Przetarłem kciukiem znajdującą się na nich ciecz zdając sobie sprawe z tego, że Megan uważnie mi się przygląda.
Próbowałem się dowiedzieć co i kto jej to zrobił lecz nie chciała o tym mówić, a ja nie chciałem jej do tego zmuszać tym bardziej, że była w nienajlepszym stanie.
~~**~~


Zaraz po tym jak odwiozłem Megan wróciłem do domu. Zamierzałem dokończyć rozmowe z reszą Nixon, którą przerwał telefon od Collins lecz kiedy weszłem do pokoju nikogo już tam nie było.
Najwyraźniej poszli spać. Dobrze, że zdąrzyłem im wcześniej powiedzieć żeby zmyli się gdzieś na czas kiedy będziemy razem omawiać ten cały referat. 
"Co się stało?" to pytanie ciągle chodziło mi po głowie. Dlaczego nie zadzwoniła do swojego brata jeśli była w potrzebie, a co jest dziwniejsze dlaczego zadzwoniła do mnie? 
Czy ona naprawde wierzy mi do tego stopnia? 
Tak właściwie to po co ja po nią jechałem? Mogłaby tam zginąć, a ja bym miał czystą karte i nie obciążone sumienie.
Pogubiłem się. Tak bardzo się pogubiłem. Nerwowo przeciągnąłem palcami po włosach zdając sobie sprawe, która jest godzina. Muszę jutro znowu iść do tej popierdolonej budy chociaż...jeśli jej tam nie będzie to po chuja ja mam tam być.
                                       
   Następnego dnia.

 Megan's Pov

Jak zawsze obudził mnie budzik.
Tylko, że tym razem nie potrzebnie gdyż nawet nie wybierałam się do szkoły.
Jedyny plus tego wczesnego wstania jest taki, że miałam czas by przemyśleć co powiedzieć Max'owi i troche się ogarnąć. Chodź wiedziałam, że nie wyglądam najlepiej.
Jedno wiedziałam na pewo musze skończyć bać się Michaela nie potrzebnie łudziłam się, że on się zmienił. Trudno mój błąd. Muszę pogodzić się z tym, że ten skurwysyn nigdy nie zostanie ukarany za to co mi zrobił.
Ledwo co wstałam z łużka i na tyle szybko na ile ból mi pozwalał poszłam do łazienki. Po raz pierwszy od kilku godzin odważyłam się zobaczyć w lustrze.
To był jeden z najstraszniejszych widoków w moim życiu.
Miałam całe usta we kri co oznacza rozciętą warge, miejsce przy oku robiło się fioletowe więc zaraz pojawi się śliwa.-pomyslałam.
A o ciele to ja już nie wspomne. 
Wzięłam długi prysznic po czym wysuszyłam włosy.
Chciałam by jak najbardziej opadały mi na twarz by przynajmniej troche zakryć pojawiający się fioletowy ślad.
W dodatku nałożyłam na twarz tyle makijarzu, że będą mi go musieli zerwać operacyjnie.
Ubrałam się w szary sweter, który wygrzebałam w szafie i pare czarnych rurek.
Wszystko tylkoby Max nie widział przynajmniej 1/3 moich ran.
Kontynuowałam przeglądanie się w lustrze kiedy do pokoju wszedł mój brat.
-Hej młoda ty nie powinnaś być już w szkole?-zapytał.
-Dziś nie ide.
-A to niby-przerwał i zaczął się mi przyglądać.-ja pierdole Megan co to jest?-przejechał palcem po mojej lekko ujawniającej się spod makijażu śliwie.-A to?-pokazałam na moją spuchniętą wargę.
-To nic Max nie przejmuj się.
-Jak mam się kurwa nie przejmować jak mojej młodszej siostrze coś się stało, a ja nie wiem co?!
-Wczoraj na drodze zaatakował mnie jakiś mężczyzna...
-Czy on był mniej więcej mojego wzrostu, miał włosy postawione na żel, miał na sobie skurzaną kurtke...
-Max!-krzyknęłam. 
-Megan to ważne zastanów się.-powiedział spokojnie.
-Nie on wyglądał zupełnie inaczej, ale co to ma do rzeczy czy ty dasz mi skończyć?-jego milczenie uznałam za zgode.-Bo on nie chciał mnie pobić.-starałam się doprowadzić do tego by nie szukał zmyślonge przeze mnie mężczyzne.-On chciał ukraść mi pieniądze, ale nie chciałam mu ich dać więc kopnęłam go w krocze i zaczęłam uciekać jednak nie rozejrzałam się przebiegając przez droge i zostałam potrącona. Naszczęście nic takiego mi się nie stało. Zadzwoniłam po Anne i ta przywiozła mnie do domu. Bo o szpitalu nawet nie było mowy.
-Dlaczego nie zadzwoniłaś po mnie? Dlaczego mi nic o tym nie powiedziałaś?
-Wiem, że mi nie ufasz nie chciałam tego jeszcze bardziej pogłębiać.
-Oj siostrzyczko.-objął mnie swoimi ramionami.-To nie tak, że ci nie ufam po prostu się o ciebie bardzo bardzo martwie, a co do tej kurwy co cię potrąciła znajde ją i zabije.
-Daj spokój. Nie masz szans żeby ją znaleźć ja nic nie pamiętam. Nie szukaj tej osoby. Jak wiesz karma jest suką sama się z tym kimś rozprawi.
-Masz racje. Przepraszam, że cię nie upilnowałem.
-Nie masz za co to moja wina.-wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.-Max...
-Tak?
-Będziesz tak miły i mnie już póścisz bo mnie wszystko boli.
-Może jednak zawiedźć cię do szpitala?-oddalił się ode mnie.
-Nie ma mowy. Poleżę i do wieczora będę zdrowa zobaczysz. Tak apropo to idę dziś wieczorem do Anne...
-Nie ma mowy.
-Że co? Musimy odrobić lekcje. Musi mi dać notatki z dzisiaj.
W tym momencie przypomniło mi się, że Anne jest chora i modliłam się by nic nie strzeliło Max'owi do głowy i żeby do niej nie zadzwonił.
-Nie pójdziesz, ale pojedziesz. Powiedz Anne, że ma pociebie przyjechać i ciebie odwieźć żebyś nie włuczyła się sama po nocy.
-Dobrze nie ma problemu.-uśmiechnęłam się słabo.

~***~

"wychodź już czekam na Ciebie tam gdzie zawsze :)"

Kiedy przeczytałam sms-a wsadziłam telefon do torby po czym nałożyłam buty i kurtke i wyszłam z domu. Odwróciłam się by zobaczyć czy nikt mnie nie wiedzi i wieszłam do samochodu Bieber'a.
-Hej.-powiedziałam.
-Cześć. Megaaannn?
-Oh tak? 
-Powiesz mi co się wczoraj stało?-zrobił mine szczeniaczka.
-Przestań.-zaśmiałam się.
-No proszę.
-Dobrze, ale najpierw odjedź jesteśmy za blisko mojego domu. Może od razu pogadamy o tym u ciebie?
-Jak dla mnie może być.-szczerze się uśmiechnął.
~~***~~
-Od kąd tylko wyjechaliśmy mój bohater-tak właśnie tak go będę teraz nazywać.- nieznośnie stukał palcami o kierownice. Jestem zazwyczj cierpliwa i nie tak łatwo mnie wkurwić, ale w tamtel chwili miałam ochotę przybić mu piątkę. Tak właśnie patelnią w twarz.
-Ugh nie wytrzymasz co nie?
-Nie chyba nie.-zachichotał.
-Wczoraj potrącił mnie samochód.-powiedziałam, a on parsknął.-To nie jest śmieszne!
-Śmieszne to nie jest, ale czy ty myślisz, że jestem na tyle głupi by w to uwierzyć.
O NIE.
-Myślisz, że nie wiem, że to wszystko co się wczoraj stało jest związane z tym kolesiem co odbierał Cię ze szkoły.
-To skoro wiesz to po co się pytasz?
-Chce wiedzieć co się dokładnie stało.
-Tak bardzo Ci na tym zależy? Ok! To mój chłopak od bardzo dawna. Jestem z nim tylko dlatego bo się go boje. Za każdym razem gdy mu coś się nie podoba, najmniejsza żecz od wyłądowuje swój gniew na mnie. Boję sięgo tak cholernie się go boje. Wczoraj też mnie pobił. Zgadnij przez co. Przez to, że napisałeś do mnie sms-a. Ubzdurał sobie, że ja i ty jesteśmy razem, że go zdradzam. Ale mam już tego dość. Nie mam zamiaru z nim być i znajde sposób by z nim zerwać.-kiedy skończyłam mówić zorientowałam się, że po policzku spłynęło mi kilka łez, a my już dawno staliśmy pod (tak myśle) jego domem.
-Przepraszam nie wiedziałem.-czy to jest jakiś dzień przepraszania Megan?
Odpiełam pasy przez co odkryłam sporą część mojej posiniaczonej szyji.
-Cz on co to też..-najwyraźniej go zamurowało, ale to nic dziwnego w końcu żadko sięzdarza, żeby chłopak tak mocno bił swoją dziewczynę, którą jak mówi kocha.
-Tak.-spóściłam głowę. 
Po chwili poczułam jego dłoń, delikatnie wędrującą wzdłóż zasinienia na mojej szyji dokładnie jej się przyglądając.
-Jak można coś takiego zrobić jakiej kolwiek dziewczynie?-pokręcił głową po czym złożył na niej delikatny pocałunek.
-------------------------------------
@AskTheSmile
czytam=komentuje
no ej sorki, że mnie tak długo nie było, ale za to macie teraz długo rozdział i kolejne 4 mam już napisane hehehehe.
WIĘC KOLEJNY RACZEJ BĘDZIE W SOBOTE-NIEDZIELE.
Dziękuję za 35k wyświetleń love u

o i mam prośbe jak ktoś czyta moje ff i robi szablony lub nagłówki na bloga to czy mógłby zrobić i na mól blog?
możecie wysyłaś na mój tt lub zostawić link w komentarzu